Spotkanie podzielono na dwie części. Najpierw dwustronne rozmowy Trumpa i Zełenskiego, a potem roboczy lunch i dyskusje plenarne z udziałem kilku europejskich przywódców: Emmanuela Macrona, Friedricha Merza, Keira Starmera, Giorgii Meloni i prezydenta Finlandii Alexandra Stubba, a także szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i sekretarza generalnego NATO Marka Rutte.
Od czasu amerykańskiej inwazji na Irak sprzed 22 lat jeszcze nigdy nie zorganizowano w Białym Domu podobnego szczytu w takim pośpiechu. Ale w Europie powszechna jest obawa, że Trump nie tylko skapitulował przed Putinem i jest gotowy sprowadzić Ukrainę do roli państwa wasalnego Moskwy, ale także upokorzyć samego Zełenskiego, jak to już zrobił w tymże Białym Domu w lutym. Te złe przeczucia są u progu spotkania tym silniejsze, że w niedzielę we wpisach na mediach społecznościowych Trump zdawał się zrzucać winę za ewentualny brak pokoju na Ukraińców i ich europejskich aliantów.
Skoro Ukraina miałaby uzyskać takie gwarancje jak w NATO, to czemu nie może do NATO przystąpić?
W tej deprymującej atmosferze pozostaje jedna deska ratunku: zapowiedź samego Trumpa, że byłby gotów udzielić gwarancji bezpieczeństwa Ukrainie. – To jest naprawdę coś wielkiego! Chodzi o zobowiązanie podobne do tych, ujętych w artykule 5. NATO. Tylko że udzielone na zasadzie dwustronnej przez Stany Zjednoczone oraz kraje europejskie – powiedział w Fox News wysłannik Trumpa do spraw zagranicznych Steve Witkoff, który w tym roku już kilka razy spotykał się z Putinem.
Czytaj więcej
Parcie Ameryki do pokoju na warunkach Kremla to wielkie wyzwanie dla Kijowa, Polski, Europy.
Skoro jednak te zapisy mają być takie same, jak w traktacie założycielskim Sojuszu Atlantyckiego, to dlaczego Ukraina po prostu nie może zostać przyjęta do NATO? Trump jasno powiedział, że zamknięcie drzwi paktu dla Kijowa podobnie jak ostateczna rezygnacja z odzyskania Krymu muszą być podstawą porozumienia o zakończeniu wojny. To wzbudza podejrzenia co do realnych intencji prezydenta USA.