Do tanga trzeba dwojga, a jest tylko jeden. W nocy z poniedziałku na wtorek czasu warszawskiego, podczas spotkania z Donaldem Trumpem i czołowymi przywódcami europejskimi, Wołodymyr Zełenski wyraził gotowość rozmów z krwawym, rosyjskim satrapą.
Ten szczyt miałby być początkiem całej serii spotkań na najwyższym szczeblu: kolejny byłby z udziałem Trumpa, a potem jeszcze jeden z Europejczykami. W tym celu amerykański przywódca przerwał spotkanie ze swoimi gośćmi i zadzwonił do Moskwy, aby uzyskać na to zgodę Putina. Ale Rosjanin, który uważa, że Zełenski nie jest prawomocnym przywódcą kraju, bo nie organizuje wyborów prezydenckich, takiego zobowiązania nie podjął. Mówił jedynie o „podniesieniu szczebla” dwustronnych rozmów.
To niejedyny sygnał intencji Kremla. Innym jest kontynuowanie bombardowań Ukrainy. – Nie jestem przekonany, że Putin jest zainteresowany pokojem. Jego celem jest przejęcie tak dużo terytoriów jak to możliwe, aby osłabić Ukrainę – powiedział po spotkaniu Emmanuel Macron.
Rosyjska inwazja na Ukrainę
Wołodymyr Zełenski odrzuca oddanie Rosji zachodniej części obwodu donieckiego
Na tym nie koniec fundamentalnych różnic zdań. Trump naciskał na ukraińskiego przywódcę, aby zgodził się na oddanie Rosji zachodniej części obwodu donieckiego, w zamian za co Putin miał obiecać zawieszenie broni. „Prezydent Zełenski może natychmiast zatrzymać tę wojnę albo może ją dalej kontynuować” – napisał przed spotkaniem w mediach społecznościowych Trump.