1 sierpnia, w rocznicę Powstania Warszawskiego, jego współcześni krytycy lubią powtarzać, że Polska czci wyłącznie porażki. Nie jest to prawdą. Po pierwsze, Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego został ustanowiony dopiero w 2010 roku. Do otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego sześć lat wcześniej była to inicjatywa oddolna. Po drugie, Polacy są zbudowani historycznymi zwycięstwami: 99 proc. badanych (IBRiS, 2021 rok) jest dumnych z odzyskania niepodległości, 93,9 proc. z bitwy warszawskiej.
Z jednej strony padają argumenty o tym, że za dużo jest w przestrzeni publicznej martyrologii, z drugiej o braku autorefleksji i historii wyłącznie bohaterskiej. Tymczasem Polacy wychodzili sobie święto: kolejny rok z rzędu, obserwując, że cieszy się ona popularnością, 15 sierpnia resort obrony organizuje paradę. A inaczej: Polacy sami zdecydowali. Najwyraźniej potrzebny był tak pomysł, jak i czas. Przyjęło się.
Czytaj więcej
Jednym nie pasują maratony, innym defilady wojskowe. Ale niezrozumienie jakiejś imprezy sportowej...
15 sierpnia jest nowym 11 listopada
Jeszcze w 2023 roku za defiladę krytykowany był przez ówczesną opozycję rząd PiS. Rok później, kiedy nastąpiła zamiana miejsc, krytycy sami musieli ją zorganizować. I robią to dalej. Bo okazała się frekwencyjnym sukcesem.
15 sierpnia to rocznica bitwy warszawskiej i Święto Wojska Polskiego. Nawet pogoda – inaczej niż późną jesienią – nastraja do świętowania. Dwa lata temu w „Rzeczpospolitej” pisałam, żeby to wykorzystać, zamiast tracić energię na spór o 11 listopada – widać ten dzień, tak już musi wyglądać, że każdy idzie w swoją stronę, podczas gdy sierpniowej imprezie jest najbliżej do francuskiej (14 lipca) i amerykańskiej (4 lipca).