Rz: Skąd tak duży ruch na rynku deweloperskim? Niemal każdy chce kupić mieszkanie dla siebie lub inwestycyjnie.
Andrzej Kołatkowski: Historycznie mieliśmy w Polsce dość wysoką inflację, a w konsekwencji oprocentowanie depozytów w bankach było atrakcyjne dla klientów. Zduszenie inflacji spowodowało istotny spadek stóp procentowych, w ślad za którym spadło oprocentowanie oferowane za depozyty. Nie jest więc dziwne, że klienci chętnie patrzą na inne oferty inwestycyjne z wyższym zwrotem.
Krzysztof Dresler: Ten wysyp ofert mieszkań inwestycyjnych na wynajem jest odpowiedzią na rosnący apetyt klientów na alternatywne do depozytów bankowych formy inwestowania. Łączy bezpieczeństwo i wyższą rentowność. Klienci utożsamiają nieruchomość z niższym ryzykiem. Osoby oszczędzające przez wiele lat w bankach podejmują zwyczajnie decyzje o zmianie struktury inwestycji. Dawne depozyty zamieniają się na mieszkania do wynajmu. Nie pierwszy raz w historii widzimy zmianę struktury w oszczędnościach. 10 lat temu podobne przesunięcia następowały z lokat do funduszy TFI.
Czy to znaczy, że deweloperzy będą chcieli jakoś wystandaryzować rynek najmu mikroapartamentów, budując na przykład pokoje typu studio na wynajem? Jak można pozyskać finansowanie na takie projekty developerskie?
Krzysztof Dresler: W BAAK widzimy dwa zasadnicze modele finansowania takich projektów: poprzez dedykowane fundusze inwestycyjne zamknięte, oparte na środkach zgromadzonych przez zamożnych klientów, oraz poprzez kredyty inwestycyjne z banków. Oba przypadki wymagają gruntownego przygotowania i przedyskutowania każdego detalu z profesjonalistami. Wzrósł tzw. apetyt na ryzyko w zamian za wyższą dochodowość u klientów, którzy patrzą przede wszystkim na stopę zwrotu, muszą jednak zaakceptować wyższe ryzyko inwestycyjne.