– Oszukali ich obietnicą dużych zarobków i fałszywymi zapewnieniami, że nie będą uczestniczyć w walkach na froncie – mówił niedawno w parlamencie Sri Lanki deputowany Gamini Waleboda.
Chodziło o współobywateli, którzy zostali zwerbowani do rosyjskiej armii na wojnę w Ukrainie. Podobno obiecywano im, że będą służyli tylko w tyłowych formacjach. „Praktycznie wszystkie jednostki, w których służą zagraniczni ochotnicy, to oddziały szturmowe, gdzie nie ma żadnych ulg w służbie” – co ich czeka, nieszczęśni Lankijczycy mogliby przeczytać w rosyjskiej prasie, gdyby znali rosyjski.
Według władz wyspiarskiego państwa co najmniej 280 jego obywateli zostało zwerbowanych na wojnę, a ośmiu na pewno już nie żyje. Przy tym kilku Lankijczyków służy (rzeczywiście dobrowolnie) w armii ukraińskiej i ci są znani z imion i nazwisk.
Czytaj więcej
W obliczu ofensywy wojsk Władimira Putina władze w Kijowie liczą, że USA zgodzą się na użycie swoich rakiet do uderzenia na terenie Rosji.
Nawet jednak Colombo przyznaje, że dane o werbunku do Rosji są znacznie zaniżone, tak naprawdę nikt nie wie, ilu ich wyjechało służyć w armii Kremla. Dlatego dowództwo lankijskiej armii stworzyło specjalną grupę śledczą, która ma ich zidentyfikować i odnaleźć.