Jarosław Kaczyński straciłby pieniądze. Ratuje go rzecznik PiS

Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie pojawił się dotąd na posiedzeniach jedynej komisji, do której się zapisał. Nie odpowie za to finansowo dzięki decyzjom szefa komisji, swego partyjnego podwładnego, Rafała Bochenka.

Publikacja: 16.05.2024 04:30

Jarosławowi Kaczyńskiemu nieobecności podczas prac komisji usprawiedliwia jej szef Rafał Bochenek, k

Jarosławowi Kaczyńskiemu nieobecności podczas prac komisji usprawiedliwia jej szef Rafał Bochenek, który jest rzecznikiem PiS

Foto: PAP, Mateusz Marek

9,5 tys. zł – to kwota, jaką prezes PiS Jarosław Kaczyński straciłby z powodu swoich chronicznych nieobecności na posiedzeniach Komisji do spraw Petycji. Jednak nie straci. Sejmowe Biuro Obsługi Medialnej właśnie potwierdziło „Rzeczpospolitej”, że jego obecności są stale usprawiedliwiane.

O tym, że prezes PiS jeszcze ani razu nie pojawił się na jedynej komisji, do której się zapisał, informowaliśmy już na początku kwietnia. – Mamy przez to więcej pracy – narzekali inni członkowie komisji, bo ma ona wyjątkowy charakter. Nie wystarczy przyjść na posiedzenie i podpisać się na liście, tak jak to ma miejsce w przypadku wielu innych komisji sejmowych, bo posłowie dostają petycje do prowadzenia.

Jarosław Kaczyński nie prowadzi petycji tak jak inni członkowie komisji

Takie pisma może wysyłać do Sejmu w praktyce każdy: osoba fizyczna, prawna i jednostka organizacyjna niebędąca osobą prawną. Obecnie petycji w kolejce do rozpatrzenia w Sejmie jest około 150. Niektóre, nagłaśniane później przez media, mają mało poważny charakter. Jednak większość petycji dotyczy skomplikowanych spraw emerytalnych czy podatkowych. Np. w ubiegłej kadencji dzięki pracom w Komisji do spraw Petycji udało się zakończyć nierozwiązany od lat problem ze scaleniem gruntów w Lipnicy Wielkiej.

– Pracując na petycją, musimy przygotować się do zreferowania, jakie jest stanowisko wnioskodawców, sejmowych parników, a także nas samych. Na tej podstawie podczas posiedzenia decydujemy o przygotowaniu projektu ustawy, wstrzymaniu biegu petycji albo wysłaniu dezyderatu do rządu, gdy potrzeba poszukać alternatywnych rozwiązań lub zasięgnąć dalszych informacji – relacjonuje członkini komisji Barbara Oliwiecka z Polski 2050–Trzeciej Drogi. – Świetnie dajemy sobie radę bez prezesa Kaczyńskiego, jednak jego chroniczna nieobecność wydaje się być nie fair wobec innych członków komisji, a przede wszystkim wobec wyborców – dodaje.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Jeśli jest wtorek, to Donald Tusk zestawia PiS z Rosją. Jaki ma cel?

Zauważa, że stale nieobecny podczas posiedzeń jest też inny znany poseł PiS Łukasz Mejza. Jednak przypadek prezesa jest szczególny. Przewodniczącym komisji jest rzecznik PiS Rafał Bochenek, który jest podwładnym Kaczyńskiego w partii. Pojawia się więc pytanie, czy ten podwójny stosunek służbowy nie ma wpływu na decyzje o usprawiedliwianiu nieobecności.

Kancelaria Sejmu potwierdza, że podpisów Jarosława Kaczyńskiego nie ma na listach obecności

A to, że Kaczyński z powodu nieobecności nie stracił ani grosza, wynika z informacji, które właśnie wysłało nam sejmowe Biuro Obsługi Medialnej. „Wg stanu na dzień 23 kwietnia podpisy wskazanego posła nie figurują na żadnej z list obecności na zrealizowanych posiedzeniach komisji. Wg aktualnych danych (stan na luty br.) z tytułu nieusprawiedliwionych nieobecności na posiedzeniach komisji nie zostało także zarządzone obniżenie uposażenia poselskiego i diety parlamentarnej” – napisało nam.

Zgodnie z regulaminem Sejmu marszałek „zarządza obniżenie uposażenia i diety o jedną trzydziestą za każdy dzień nieusprawiedliwionej nieobecności na posiedzeniu komisji, jeżeli liczba tych nieobecności przekroczyła jedną piątą liczby posiedzeń komisji w miesiącu kalendarzowym”. Dotąd posiedzeń komisji było 17, a każda nieobecność kosztowałaby Kaczyńskiego 561 zł brutto, w sumie niemal 10 tys. zł.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Duopol PiS–PO trzyma się dobrze

Czy wiecznie nieobecny członek komisji jest w nietypowy sposób traktowany przez jej szefa? Rafał Bochenek przekonuje, że nie. – Pan prezes nie jest jedynym posłem, który kieruje do mnie wnioski o usprawiedliwienie nieobecności. Składają je też inni członkowie naszej komisji, często zawierające takie same powody nieobecności. Odnośnie do wszystkich postępuję tak samo, w zgodzie z regulaminem Sejmu – tłumaczy Rafał Bochenek.

Dodaje, że podobnie wygląda to w innych komisjach sejmowych, a ta, zajmująca się petycjami, nie różni się specjalnie od pozostałych także charakterem swoich prac. – Również w innych komisjach posłowie są sprawozdawcami różnych dokumentów. Tak jest np. w Komisji do spraw Unii Europejskiej, której jestem członkiem – mówi.

W sumie w Sejmie komisji jest około 30. W przeszłości Kaczyński zasiadał najczęściej w Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Dlaczego w tej kadencji postanowił się zająć petycjami, nigdy nie wyjaśnił.

9,5 tys. zł – to kwota, jaką prezes PiS Jarosław Kaczyński straciłby z powodu swoich chronicznych nieobecności na posiedzeniach Komisji do spraw Petycji. Jednak nie straci. Sejmowe Biuro Obsługi Medialnej właśnie potwierdziło „Rzeczpospolitej”, że jego obecności są stale usprawiedliwiane.

O tym, że prezes PiS jeszcze ani razu nie pojawił się na jedynej komisji, do której się zapisał, informowaliśmy już na początku kwietnia. – Mamy przez to więcej pracy – narzekali inni członkowie komisji, bo ma ona wyjątkowy charakter. Nie wystarczy przyjść na posiedzenie i podpisać się na liście, tak jak to ma miejsce w przypadku wielu innych komisji sejmowych, bo posłowie dostają petycje do prowadzenia.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść