Reklama
Rozwiń
Reklama

Powrót SLD. Działacze z okresu świetności Sojuszu wracają do władzy

Przejęcie najważniejszych sejmowych funkcji przez Włodzimierza Czarzastego i Marka Siwca to niejedyne spektakularne powroty postkomunistycznych polityków. Czy to tylko chwilowe zjawisko czy obserwujemy, jak dawne SLD powstaje z politycznego grobu?

Publikacja: 28.11.2025 04:30

Marek Siwiec

Marek Siwiec

Foto: PAP, Rafał Guz

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego działacze SLD wracają po latach do polityki?
  • Jakie są różnice w postrzeganiu starszych i młodszych pokoleń wewnątrz Nowej Lewicy?
  • Jaką rolę odgrywa Aleksander Kwaśniewski w Nowej Lewicy?

W wieczór wyborczy 25 września 2005 r. w sztabie Sojuszu Lewicy Demokratycznej panowały minorowe nastroje. SLD zdobył w wyborach do Sejmu zaledwie 11,31 proc. głosów, co przełożyło się na 55 mandatów, aż o 161 mniej niż cztery lata wcześniej. – Startowaliśmy z 14 proc., kiedy zatwierdzano listy wyborcze, kiedy uruchamialiśmy kampanię. Trzeba się będzie zastanowić, dlaczego SLD się obsunął – mówił wówczas Leszek Miller.

Reklama
Reklama

Wrażenie „obsuwania się SLD” mogło być jeszcze bardziej odczuwalne kilkanaście dni później, w dniu pierwszej tury wyborów prezydenckich. Marek Borowski, kandydat SDPL, a także SLD po wycofaniu się Włodzimierza Cimoszewicza, uzyskał zaledwie 10,33 proc. głosów. W kuluarowych rozmowach przed ogłoszeniem wyników sztabowcy Borowskiego żalili się dziennikarzom, że sytuacja od początku była trudna, bo najpierw nóż w plecy ich kandydata wbił Włodzimierz Cimoszewicz, a poza tym Borowskiego nie lubiły media.

Po ogłoszeniu wyników Borowski powiedział coś, co najlepiej podsumowało jego gasnące morale: – Przede wszystkim cieszę się, że nie będziecie mnie państwo już pytać, kiedy zrezygnuję. I że mam tę kampanię za sobą.

Czytaj więcej

Kpił z Jana Pawła II, został prawą ręką marszałka. Co oznacza reaktywacja Siwca
Reklama
Reklama

W takich właśnie nastrojach z władzą pożegnali się postkomuniści, którzy po 1989 r. rządzili Polską na zmianę z obozem postsolidarnościowym. Po ich klęsce wytworzył się bipolarny układ PO-PiS, a w 2015 r. SLD nawet na cztery lata wypadł z Sejmu. Dziś jednak, czytając nagłówki o kolejnych nominacjach na najwyższe szczeble, można mieć wrażenie cofania się w czasie.

Marek Siwiec to najgłośniejszy przykład nominacji dla dawnego działacza SLD. Jednak niejedyny

Przykłady? Najbardziej widocznym jest objęcie funkcji marszałka Sejmu przez współprzewodniczącego Nowej Lewicy Włodzimierza Czarzastego, pierwszej od dwudziestu lat osoby na tak wysokim stanowisku, mającej za sobą staż w PZPR. Ta nominacja raczej nie mogła być zaskoczeniem, bo była uzgodniona w umowie koalicyjnej, podpisanej po wyborach w 2023 roku Dużo większą niespodzianką było powołanie na szefa kancelarii Sejmu Marka Siwca, który już na studiach robił karierę w organizacjach pezetpeerowskich, w partii był od 1977 roku do samego końca, a w wolnej Polsce kojarzy się głównie parodiowaniem gestu całowania ziemi przez papieża Jana Pawła II. Był do tego zachęcany przez prezydenta Kwaśniewskiego, u którego był ministrem w kancelarii.

Zdaniem rzecznika Nowej Lewicy Łukasza Michnika, nominacja dla Marka Siwca jest dowodem na to, że „Lewica łączy różne pokolenia, różne doświadczenia i różne estetyki”. – Najstarsze pokolenie oczywiście pozostaje w naszych szeregach, nie można wycinać go z całego obrazka. Najszerzej reprezentowane wśród ministrów i wiceministrów jest pokolenie 40-50-latków, w ramach którego mamy naprawdę świetną kadrę fachowców. Przedstawiciele tego właśnie pokolenia reprezentują też nas w europarlamencie. Z kolei najmłodsze pokolenie, czyli Młoda Lewica, jest najaktywniejszą młodzieżówką w Polsce. Wynegocjowała też, że po wyborach w Nowej Lewicy, które odbędą się w tym roku, dostanie dwa miejsca w zarządzie partii. Nie ma sensu zakłamywać rzeczywistości. Jesteśmy partią, która łączy różne pokolenia – dodaje rzecznik.

Problem w tym, że to najstarsze pokolenie wydaje się coraz częściej dochodzić do głosu. I nominacja dla Siwca nie jest tu jedynym przykładem. Po wyborach w 2023 roku inny człowiek Aleksandra Kwaśniewskiego, były szef jego kancelarii Ryszard Kalisz, będący od 2015 roku poza parlamentem, został niespodziewanie członkiem Państwowej Komisji Wyborczej. I odegrał dużą rolę w batalii o odebranie budżetowej subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości.

Czytaj więcej

Pietryga: Czy pięciominutowy „comeback” Ryszarda Kalisza zagrozi demokracji?
Reklama
Reklama

W tym samym czasie wiceministrem obrony narodowej został Stanisław Wziątek, były działacz Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej i PZPR, a w czasach największej świetności SLD wojewoda zachodniopomorski. Do Sejmu się nie dostał mimo dobrego miejsca na liście – „dwójki” w Koszalinie, a szansę na wejście do parlamentu zmarnował też inny weteran SLD Marek Dyduch, były sekretarz generalny partii. Dostał „jedynkę” w Wałbrzychu, ale jego komitet nie wywalczył w tym okręgu ani jednego mandatu. Jednak i tak wcześniej Dyduch zaliczył już polityczny comeback, bo został posłem w 2019 roku

Spektakularnego powrotu dokonał też inny człowiek dawnego establishmentu – Wojciech Olejniczak, były minister rolnictwa w rządach Leszka Millera i Marka Belki, a potem szef całego SLD. W 2024 roku wszedł w skład rady nadzorczej PZU i pewnie zasiadałby w niej do dziś, gdyby nie zarzuty, jakie postawiła mu prokuratura w związku z nieprawidłowościami w Alior Banku.

Zna języki, świetnie nawiązuje kontakty. Anglicy o takich ludziach mówią „good mixer”

Jerzy Wenderlich o Marku Siwcu

Jerzy Wenderlich, były wicemarszałek Sejmu i były wiceprzewodniczący SLD, który w 2024 roku dość niespodziewanie został adiunktem w Akademii Sztuki Wojennej, tłumaczy, że osoby kojarzone z dawnym SLD wracają, bo są po prostu kompetentne. – Marka Siwca znam nawet dłużej niż Włodzimierza Czarzastego. I od zawsze uważałem go za człowieka o wielkim talencie organizacyjnym i dużej wyobraźni. Zna języki, świetnie nawiązuje kontakty. Anglicy o takich ludziach mówią „good mixer”. I moim zdaniem tylko to i aż to brał pod uwagę marszałek Czarzasty, kiedy zaproponował mu funkcję szefa kancelarii – wyjaśnia. – Podobnie mogę odpowiedzieć na pytania o inne nominacje, np. Ryszarda Kalisza. To po prostu prawnik najwyższego formatu – dodaje.

Nieoficjalnie: w Lewicy jest krótka ławka, Czarzasty nikomu nie ufa, a Aleksander Kwaśniewski odbudowuje wpływy

Co innego można usłyszeć nieoficjalnie. – Pamiętajmy, że SLD to była typowa partia władzy. I część tych starych towarzyszy cały czas marzyła o powrocie. Ci, którzy dotrwali do dziś, mogą mieć poczucie, że się to udało – mówi jeden z byłych polityków SLD.

Dlaczego to następuje? – Niektórzy myślą, że w tych nominacjach chodzi o pogłaskanie postkomunistycznego elektoratu tęskniącego za dawnym SLD, który się starzeje, ale wciąż istnieje – mówi inny. – Moim zdaniem główny powód jest inny. To rozpaczliwy brak kadr wiernych Włodkowi. Czarzasty dostał potężny kawałek tortu od Tuska, ale ławeczka króciutka. Nie ufa nikomu, kto przyszedł do Nowej Lewicy z Wiosny Roberta Biedronia. Ma też problem z docenieniem najmłodszego partyjnego narybku. A wśród dawnych działaczy zawsze ktoś się znajdzie – dodaje.

Reklama
Reklama

Czarzasty dostał potężny kawałek tortu od Tuska, ale ławeczka króciutka

były polityk Lewicy o sytuacji w partii

Jego zdaniem część nominacji bierze się po prostu z kręgu towarzyskiego nowego marszałka Sejmu. Przykładem ma być Krzysztof Czeszejko-Sochacki, który w latach 1993–1997 był zastępcą członka Trybunału Stanu, od 2001 do 2004 roku szefem Kancelarii Sejmu, a rok temu dostał wyjątkowo prestiżową posadę: został członkiem rady nadzorczej Banku Pekao. O jego zażyłości z marszałkiem może świadczyć fakt, że w przeszłości zasiadał w radzie nadzorczej wydawnictwa Muza Włodzimierza Czarzastego, jest też członkiem władz Stowarzyszenia Ordynacka.

Związki z „Ordynacką”, której Czarzasty był przewodniczącym, ma też Ireneusz Sitarski, były wiceminister przekształceń własnościowych i skarbu państwa. W 2024 roku został członkiem rady nadzorczej, a potem członkiem zarządu innego państwowego giganta: grupy Orlen.

Czytaj więcej

Ostre starcie: Czarzasty - Kublik

Z naszych rozmów wynika, że część nominacji związanych jest z wpływami Aleksandra Kwaśniewskiego. – Nominacja dla Siwca i Kalisza to wyraźny ukłon w stronę byłej głowy państwa – mówi jeden z polityków. – Kwaśniewski wciąż jest najlepiej ocenianym prezydentem po 1989 roku, mającym duży wpływ na wyborców. Choć jego przyjaźń z Czarzastym była, cytując klasyka, w niektórych momentach szorstka, marszałek zdaje sobie sprawę z autorytetu byłego prezydenta. Chce, by przy okazji swoich licznych wystąpień medialnych albo go chwalił, albo przynajmniej zachowywał się neutralnie – dodaje.

Reklama
Reklama

Powrót dawnych działaczy SLD może utrudnić ich wiek 

Czy trzeba więc spodziewać się coraz większej fali powrotu dawnych nazwisk, odbudowy pozycji Kwaśniewskiego i generalnie powstania dawnego SLD z politycznego grobu? Nasi rozmówcy studzą emocje. – Aleksander Kwaśniewski, od czasu kampanii w 2007 roku, gdy był twarzą Lewicy i Demokratów i zmógł go wirus filipiński, chyba pożegnał się z marzeniami o powrocie do polityki – mówi jeden z polityków Lewicy.

Czytaj więcej

Polityczne powroty często kończą się fiaskiem

Inny zauważa, że główną przeszkodą powrotu dawnych działaczy jest kalendarz. – Ktoś, kto w momencie upadku SLD w 2005 roku miał 40 lat, dziś ma ich 60. Jeśli ułożył sobie życie zawodowe, to raczej nie zdecyduje się, by wrócić do polityki na, być może, tylko dwa lata. Później, w wieku przedemerytalnym, znalezienie pracy może nie być proste – zauważa.

Jego zdaniem prorocze mogą okazać się więc słowa, które prezydent Aleksander Kwaśniewski wypowiedział w pamiętny dla SLD wieczór wyborczy 25 września 2005 roku Z jednej strony oświadczył wówczas, że „lewica wyszła z niebywałej opresji, co jest zasługą Wojciecha Olejniczaka”, jednak z drugiej zaznaczył, że „sfrustrowani wyborcy Sojuszu Lewicy Demokratycznej sprzed czterech lat pozostali w domu”. I szybko dodał: – Po tych wyborach mamy do czynienia z istotnym zwrotem politycznym. Pojawią się ludzie, którzy w ostatnich latach nie brali udziału w strukturach rządowych.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego działacze SLD wracają po latach do polityki?
  • Jakie są różnice w postrzeganiu starszych i młodszych pokoleń wewnątrz Nowej Lewicy?
  • Jaką rolę odgrywa Aleksander Kwaśniewski w Nowej Lewicy?
Pozostało jeszcze 98% artykułu

W wieczór wyborczy 25 września 2005 r. w sztabie Sojuszu Lewicy Demokratycznej panowały minorowe nastroje. SLD zdobył w wyborach do Sejmu zaledwie 11,31 proc. głosów, co przełożyło się na 55 mandatów, aż o 161 mniej niż cztery lata wcześniej. – Startowaliśmy z 14 proc., kiedy zatwierdzano listy wyborcze, kiedy uruchamialiśmy kampanię. Trzeba się będzie zastanowić, dlaczego SLD się obsunął – mówił wówczas Leszek Miller.

Wrażenie „obsuwania się SLD” mogło być jeszcze bardziej odczuwalne kilkanaście dni później, w dniu pierwszej tury wyborów prezydenckich. Marek Borowski, kandydat SDPL, a także SLD po wycofaniu się Włodzimierza Cimoszewicza, uzyskał zaledwie 10,33 proc. głosów. W kuluarowych rozmowach przed ogłoszeniem wyników sztabowcy Borowskiego żalili się dziennikarzom, że sytuacja od początku była trudna, bo najpierw nóż w plecy ich kandydata wbił Włodzimierz Cimoszewicz, a poza tym Borowskiego nie lubiły media.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Radosław Sikorski: Prezydent nie jest upoważniony do mówienia w imieniu całej Polski
Polityka
Sondaż. Koalicja Obywatelska na prowadzeniu, ale rządzić by mogła koalicja opozycji
Polityka
Senatorowie nie będą musieli przepraszać. Nie będzie rewolucji w regulaminie izby
Polityka
Ambasador Ukrainy: Nie wolno rosyjskich zbrodniarzy puszczać ponownie w cywilizowany świat
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama