Włodzimierz Czarzasty kontra Agnieszka Kublik. Niektórzy mówią o wojnie potworów. Bohater afery Rywina przeciw "cynglowi Wyborczej" (tak nazwał Kublik jej redakcyjny kolega Michał Cichy). Rzadko spór między bohaterem doniesień prasowych a dziennikarzem budzi tak wielkie emocje.
Włodzimierz Czarzasty, szef stowarzyszenia Ordynacka, uchodzi za szarą eminencję lewicy, człowieka decydującego o wszystkim w mediach publicznych. Kublik obsługuje w "GW" działkę medialną. Stąd Czarzasty jest częstym bohaterem jej tekstów. Zwykle negatywnym.
– "Wyborcza" to jedyny tytuł, w którym pojawiam się w roli głównej, niezależnie, czy piszą o monarchii angielskiej, czy o trzodzie chlewnej – drwił niedawno w "Super Expressie".
W piątek Czarzasty napisał o Kublik w blogu: "Zgłaszam Cię do miana "Dziennikarskiej Hieny roku 2010". Wiem, że wygrasz. Twoje kłamstwa są wyjątkowe. Kłam, kręć, konfabuluj, zmyślaj... A o mnie pisz, co tylko chcesz. Moja Hieno". Wyjawił, że pozwala sobie na poufałość, bo Kublik przed 1989 r. pracowała z jego żoną w CBOS, kierowanym przez płk. Stanisława Kwiatkowskiego (ojca byłego szefa TVP Roberta). "Potem zostałaś dziennikarką. W wolnych chwilach zawsze szczerze Ci współczułem, bo przecież nie taką, jak twoja przyjaciółka Monika Olejnik. Nie pokazujesz codziennie w TVN twarzy ani nawet butów. Dla ambitnej kobiety to musi być przykre. Masz za to fobie – mnie, Roberta Kwiatkowskiego i Ordynacką. Dzięki nam żyjesz" – pisał.
Zarzuty wobec Kublik Czarzasty podparł cytatami z Leszka Millera, Jana Pospieszalskiego i Tomasza Terlikowskiego. Każdy z nich twierdzi, że Kublik pisała o nim nieprawdę, np. Terlikowski i Pospieszalski wytykają jej, że podała nieprawdziwe daty ich zatrudnienia w TVP, twierdząc, że było to za rządów PiS, podczas gdy trafili tam wcześniej.