Jacek Nizinkiewicz: Czy po debacie Karol Nawrocki pozwie Szymona Hołownie za nazwanie go kłamcą?

W czasie debaty prezydenckiej Karol Nawrocki uciekał od odpowiedzi na temat sprawy z mieszkaniem pana Jerzego Ż. oraz zapłaty za apartament w Muzeum II Wojny Światowej. Dał się też przyłapać na niewiedzy w sprawie kopalń. Rafał Trzaskowski był zmęczony. W formie był Szymon Hołownia, formę odzyskał też Sławomir Mentzen. Ale na wybory debata nie wpłynie.

Publikacja: 13.05.2025 05:08

Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski na telebimie przed Woronicza

Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski na telebimie przed Woronicza

Foto: PAP/Marcin Obara

„Mówca tak powinien skonstruować przemówienie, by wyczerpać temat, ale nie wyczerpać słuchaczy” – tej myśli Winstona Churchilla nie wzięli sobie do serca ani organizatorzy, ani uczestnicy ostatniej debaty prezydenckiej przed pierwszą turą wyborów. Trwająca ponad trzy i pół godziny debata wyczerpała widzów i uczestników, nie wyczerpując przy tym podjętych w jej trakcie tematów. Wszystko poszło źle.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Nudna debata ludzi zmęczonych. Wygrali ci, którzy poszli spać

Debata z 12 maja: Najgorsza debata kampanii prezydenckiej

W starciu wszystkich kandydatów na prezydenta zawiodło wszystko. Był spór uczestników z dziennikarzami oraz odgryzanie się prowadzących politykom. Ton narzucił Krzysztof Stanowski, który nazwał przedstawicielkę TVP Dorotę Wysocką-Schnepf „arcykapłanką propagandy” oraz atakował ją i jej rodzinę. Słowa: „Nie jest to pierwszy raz w historii, kiedy ktoś o nazwisku Schnepf przesłuchuje Polaków”, były ciosem poniżej pasa. Dziennikarze nie są świętymi krowami i można im zwrócić uwagę oraz oceniać, jest jednak pytanie o zachowanie poziomu. Szefowi Kanału Zero zabrakło kultury i klasy.

Ponadto Stanowski nie dotrzymał słowa. Kandydaci na prezydenta mieli nie używać telefonów podczas debaty i nie przynosić gadżetów. On złamał te zasady i używał telefonu, przyniósł też na debatę kilkanaście flag, które dla żartu postawił na mównicy. Cały występ przedsiębiorcy był żartem, poza prośbą o pomoc ciężko choremu dziecku, na co widzowie zareagowali błyskawicznie. Jeśli ktoś ma być zwycięzcą tej debaty, to miejmy nadzieję, że będzie to mały Ignaś, bo zbiórka „Ratujmy Ignasia”, założona przez rodziców ciężko chorego chłopca, podczas debaty gwałtownie przyspieszyła. Innych zwycięzców debaty nie ma.

Czytaj więcej

Kto jak wypadł w debacie TVP? Jest jeden kompletnie przegrany

Kto wygrał debatę prezydencką transmitowaną przez TVP, TVN24 i Polsat News?

Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej, nie był w formie. Nawet jeśli zadawał celne pytania czy odpowiadał ciekawie, na jego twarzy rysowało się zmęczenie, sylwetka była przygarbiona, twarz poszarzała, a uśmiech pojawiał się incydentalnie. Tak nie prezentuje się lider peletonu, którym w sondażach jest włodarz stolicy. Kandydat KO nie był też najczęściej atakowanym politykiem, jeśli nie liczyć zaczepek Karola Nawrockiego.

Sam Trzaskowski również skupił się na atakowaniu Nawrockiego i wytykaniu mu braku uczciwości. Początkowo robił to niemrawo. Odniósł się do Nawrockiego, ale nie z nazwiska. Znamienne, że kiedy pytał o rozliczenie się ze sprawy „apartamentu miłości” w Muzeum II Wojny Światowej czy mieszkania przejętego od starszego pana, Nawrocki mówił, ale nie odpowiadał. Odsyłał do mediów społecznościowych, w których zamieścił kilkuminutowy film o swoich problemach, w którym próżno szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego skłamał, że ma jedno mieszkanie, jak zapłacił panu Jerzemu 120 tys. zł za przejęcie jego kawalerki i dlaczego nie opiekował się seniorem cały czas, mimo zobowiązań? Czy to oznacza, że kandydat PiS przegrał debatę?

Karol Nawrocki miał problem na debacie i po debacie, ale starcia nie przegrał

Kandydat PiS jest w coraz lepszej formie, jeśli chodzi o sposób wypowiadania się. Przemawia pewniej, śmielej, pozycję ma wyprostowaną, uśmiech na twarzy i pewność siebie, której nie mącą brak wiedzy i uciekanie od odpowiedzi.

Kiedy Trzaskowski pytał o mieszkanie, Nawrocki mówił o reprywatyzacji w Warszawie, za którą rzekomo odpowiedzialny ma być obecny prezydent stolicy. Warto przypomnieć, że kandydat KO nie miał żadnych zarzutów za reprywatyzację. Również przez osiem lat rządów PiS.

Artur Bartoszewicz przyłapał kandydata PiS na niewiedzy, pytając o kopalnie w Polsce, które zostały zamknięte zarówno za rządów PO, jak i PiS. Nawrocki o tym nie wiedział, mówiąc, że należy w nich „fedrować, wydobywać i rozwijać”. Ale istotne było inne starcie.

Szymon Hołownia nazwał Nawrockiego kłamcą, na co kandydat PiS zagroził marszałkowi Sejmu, że pozwie go w trybie wyborczym. Czy rzeczywiście pozwie? Po debacie Nawrocki nie odpowiadał na pytania dziennikarzy o to, w jakiej formie zapłacił za mieszanie, a pytany o pozwanie Hołowni odpowiedział, że zajmuje się kampanią, nie pozwami. Co to oznacza? Nawrocki wie, że dał się przyłapać na kłamstwie i przegrałby proces z Hołownią. Siłą Nawrockiego był słaby Trzaskowski. Jednak kandydat PiS debaty nie wygrał, Był przy tym najczęściej atakowany przez konkurencję, ale nie przez Sławomira Menztena.

Czytaj więcej

Pytania, na które Karol Nawrocki powinien odpowiedzieć podczas debaty prezydenckiej

Sławomir Menzten i Szymon Hołownia w formie, lewica się kłóci

Kandydat Konfederacji w przeszłości nie wypadał dobrze w debatach. Teraz radził sobie całkiem sprawnie. Odzyskał pewność siebie, w interakcjach był sprawniejszy, mniej zestresowany i odpowiadał z większą swobodą. Nie zaszkodziła mu nawet wypowiedź: „Komu zaszkodziły klapsy?”, której nie wyłapała Magdalena Biejat, choć powinna.

Mentzen formułował też inne kontrowersyjne opinie. Powiedział m.in. że „w naszym interesie nie jest to, gdzie dokładnie będzie przebiegać nowa granica między Rosją a Ukrainą, czy Krym będzie rosyjski, czy ukraiński”. Czy rzeczywiście zmiany granic sąsiadów nie będą miały wpływu na bezpieczeństwo Polski?

Kandydat Konfederacji do części Polaków może przemówić inną wypowiedzią. – Nie musimy się we wszystkim zgadzać, ale dla wszystkich byłoby dobrze, gdyby wreszcie udało się rozbić duopol PiS i PO – stwierdził w pewnym momencie. Rzeczywiście, debata była nakierowana przez jej głównych graczy na polaryzację skoncentrowaną wokół kandydatów KO i PiS.

Czytaj więcej

Jak przełamać polaryzację w Polsce? Wnioski z projektu „Polska rozmawia”

Szymon Hołownia wypadł jak zawsze – widać u niego pewność siebie plus przygotowanie. Ale nie olśnił. Poruszał kwestie ważne, jak zakaz używania komórek przez dzieci w szkole. Zagroził, że wyjdzie z koalicji rządowej, jeśli nie będzie ustawy o asystencji osobistej. Ale debata szali na korzyść Hołowni nie przechyli. Podobnie jak nie zrobi tego na korzyść kandydatów lewicowych, którzy spierali się ze sobą. Pozostali słabo zapisali się w pamięci. 

Grzegorz Braun mówił o swojej wiarygodności, występując w „telewizyjnym ścieku”, i o przywróceniu kary śmierci, w tym „kuli w łeb dla dezerterów”. Można każdemu z kandydatów wymienić mocne i słabe strony oraz każdego wypunktować, ale fakty są takie, że ich wystąpienia była tłem dla liderów wyścigu o prezydenturę. A ci się nie popisali.

Co zdecyduje o wyniku wyborów prezydenckich

Ostatnia debata prezydencka przed pierwszą turą wyborów nie będzie miała decydującego wpływu na wybór Polaków przy urnach. Może społeczeństwo zainteresuje się bardziej pomaganiem słabszym i zrzutkami na chore dzieci, choć tu rację ma Krzysztof Stanowski, twierdząc, że rodzice nie powinni żebrać o pomoc, a państwo nie powinno ich zawodzić. To był jedyny poważny i warty uwagi aspekt startu w prezydenckim wyścigu kandydata, który z wyborów chciał zrobić cyrk, a sobie darmową reklamę w największych mediach tradycyjnych. Stańczykiem jednak nie został, mądrości żadnej nie przekazał.

O wynikach wyborów zdecyduje mobilizacja Polaków. Kto zachęci swoich zwolenników do pójścia do urn i kto zbierze najwięcej głosów poparcia kontrkandydatów, którzy do II tury nie wejdą, ten zostanie głową państwa.

Po debacie nic się nie zmienia. Wciąż prowadzi Trzaskowski, zostawiając w tyle Nawrockiego, którego Mentzen już nie dogoni.

„Mówca tak powinien skonstruować przemówienie, by wyczerpać temat, ale nie wyczerpać słuchaczy” – tej myśli Winstona Churchilla nie wzięli sobie do serca ani organizatorzy, ani uczestnicy ostatniej debaty prezydenckiej przed pierwszą turą wyborów. Trwająca ponad trzy i pół godziny debata wyczerpała widzów i uczestników, nie wyczerpując przy tym podjętych w jej trakcie tematów. Wszystko poszło źle.

Debata z 12 maja: Najgorsza debata kampanii prezydenckiej

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: 224 minuty piekielnych mąk, czyli co zapamiętamy z prezydenckiej debaty w TVP?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Debata w duchu Twittera (dziś X)
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Czy krótka pamięć zaważy na wyniku wyborów prezydenckich?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Nudna debata ludzi zmęczonych. Wygrali ci, którzy poszli spać
Komentarze
Debata TVP, czyli bestiarium bezsilności kandydatów w sprawach gospodarczych
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem