„Mówca tak powinien skonstruować przemówienie, by wyczerpać temat, ale nie wyczerpać słuchaczy” – tej myśli Winstona Churchilla nie wzięli sobie do serca ani organizatorzy, ani uczestnicy ostatniej debaty prezydenckiej przed pierwszą turą wyborów. Trwająca ponad trzy i pół godziny debata wyczerpała widzów i uczestników, nie wyczerpując przy tym podjętych w jej trakcie tematów. Wszystko poszło źle.
Czytaj więcej
Debata w TVP miała być wielkim finałem kampanii prezydenckiej, a okazała się przydługim, bardzo c...
Debata z 12 maja: Najgorsza debata kampanii prezydenckiej
W starciu wszystkich kandydatów na prezydenta zawiodło wszystko. Był spór uczestników z dziennikarzami oraz odgryzanie się prowadzących politykom. Ton narzucił Krzysztof Stanowski, który nazwał przedstawicielkę TVP Dorotę Wysocką-Schnepf „arcykapłanką propagandy” oraz atakował ją i jej rodzinę. Słowa: „Nie jest to pierwszy raz w historii, kiedy ktoś o nazwisku Schnepf przesłuchuje Polaków”, były ciosem poniżej pasa. Dziennikarze nie są świętymi krowami i można im zwrócić uwagę oraz oceniać, jest jednak pytanie o zachowanie poziomu. Szefowi Kanału Zero zabrakło kultury i klasy.
Ponadto Stanowski nie dotrzymał słowa. Kandydaci na prezydenta mieli nie używać telefonów podczas debaty i nie przynosić gadżetów. On złamał te zasady i używał telefonu, przyniósł też na debatę kilkanaście flag, które dla żartu postawił na mównicy. Cały występ przedsiębiorcy był żartem, poza prośbą o pomoc ciężko choremu dziecku, na co widzowie zareagowali błyskawicznie. Jeśli ktoś ma być zwycięzcą tej debaty, to miejmy nadzieję, że będzie to mały Ignaś, bo zbiórka „Ratujmy Ignasia”, założona przez rodziców ciężko chorego chłopca, podczas debaty gwałtownie przyspieszyła. Innych zwycięzców debaty nie ma.
Czytaj więcej
Wymieniając ciosy w debacie TVP, Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki nie zawsze nawet na siebie pa...