W pewnym momencie Krzysztof Stanowski, który w czasie debaty zajmował się głównie grillowaniem TVP i dziennikarki tej stacji Doroty Wysockiej-Schnepf, a także mobilizowaniem widzów do zbiórki na chorego Ignasia, napisał w serwisie X: „Nudno”. I była to najkrótsza recenzja debaty, w której największym zaskoczeniem było chyba to, że całkiem nieźle wypadł w niej Sławomir Mentzen. Kandydat Konfederacji, który w poprzednich debatach wyraźnie przegrywał ze stresem tudzież z nagraniami sprzed lat odtwarzanymi przez Adriana Zandberga, tym razem nie wyrzucał z siebie zdań z prędkością karabinu maszynowego, ba – chwilami sprawiał wrażenie rozluźnionego i dość spójnie prezentował program Konfederacji.
Debata w TVP: Rafał Trzaskowski w wersji z Końskich
Dla odmiany Rafał Trzaskowski wcielił się w wersję Rafała Trzaskowskiego z Końskich – agresywnego, sprawiającego wrażenie nieco wyprowadzonego z równowagi, a dodatkowo wyraźnie odczuwającego trudy kampanii. Trzaskowskiemu brakowało energii, a jego głównym pomysłem na debatę było przypominanie przy każdej możliwej okazji sprawy kawalerki Jerzego Ż. i niejasnych okoliczności, w jakich Nawrocki wszedł w jej posiadanie. Trzaskowski niemal przy każdym pytaniu – czy to zadawanym jemu, czy to zadawanym przez niego – czynił bardziej lub mniej (częściej mniej) subtelne aluzje do tej sprawy, co z pewnością spodobało się twardemu elektoratowi PO, ale raczej nie pozwoli mu poszerzyć kręgu wyborców. Najwyraźniej jednak sztab uznał, że celem Trzaskowskiego powinno być przede wszystkim zadbanie o to, by zbyt bardzo swojego elektoratu nie poszerzył kandydat popierany przez PiS. Bo nie jest tajemnicą, że sprawa z mieszkaniem w Gdańsku najbardziej szkodzi Nawrockiemu w przyciąganiu do siebie wyborców spoza elektoratu popierającego go ugrupowania.
Czytaj więcej
Wymieniając ciosy w debacie TVP, Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki nie zawsze nawet na siebie pa...
Nawrocki odpowiadał pięknym za nadobne i okładał Trzaskowskiego a to sprawą reprywatyzacji w Warszawie, a to cytatami z 2015 roku o przyjmowaniu imigrantów. Orężem w tej walce stał się też fakt, że Donald Tusk do Kijowa nie jechał jednym wagonem z Friedrichem Merzem, Emmanuelem Macronem i Keirem Starmerem. Żaden z tych ciosów nie był nokautujący, bo żaden nie wprowadzał jakiejś nowej narracji do kampanii kandydata PiS, który – jak w poprzednich debatach – wypadł poprawnie, ale bez błysku. Sprawy z kawalerką nie wyjaśnił, ale przynajmniej w czasie debaty nie przedstawił kolejnej wersji tej historii, tylko wreszcie konsekwentnie trzymał się jednej – tej z konferencji, na której ogłosił przekazanie mieszkania kupionego od Jerzego Ż. organizacji charytatywnej. Trzaskowski z Nawrockim skupili się w tej debacie na walce ze sobą, ale starcie to przypominało raczej walkę dwóch zmęczonych bokserów, którzy najczęściej kończą w klinczu, bo żaden nie jest w stanie wyprowadzić jakiegoś zaskakującego ciosu.
Debata w TVP: Nikt nie oczarował
Pozostali uczestnicy debaty niczym nie oczarowali. Przez chwilę zaiskrzyło między Adrianem Zandbergiem a Magdaleną Biejat, Biejat celnie wytknęła Karolowi Nawrockiemu, że w swoim bardzo sceptycznym stosunku do Ukrainy w UE i NATO sprzeniewierza się dziedzictwu Lecha Kaczyńskiego, ale dla równowagi całkowicie chybiła, sugerując Sławomirowi Mentzenowi, że ten stanie po stronie ojców niepłacących alimenty, a nie pokrzywdzonych w takiej sytuacji dzieci. Szymon Hołownia tym razem nie dał się zapamiętać z niczego, Grzegorz Braun recytował piękną polszczyzną swój antyunijny, antyukraiński i ultranacjonalistyczny program. Marek Jakubiak miał problem z zadawaniem pytań, bo zamiast je zadawać wygłaszał oświadczenia, a Maciej Maciak – oprócz tego, że po raz kolejny zaprezentował się jako jednoosobowa partia przyjaciół Rosji – w pewnym momencie stracił orientację w debacie na tyle, że kazał powtarzać pytanie, chociaż była to runda, w której sam powinien pytanie zadać.