Hipoteza: istniało porozumienie pomiędzy Kancelarią Prezesa Rady Ministrów a Pałacem Prezydenckim na temat nieobecności Polski w Białym Domu, gdzie do Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego dołączyli m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Friedrich Merz i prezydent Finlandii Alexander Stubb.
Na pewno istnieje porozumienie ciche, niepisane. A inaczej: oglądamy teatr. Teatralne są więc gesty polityków oraz ich rzeczników. Przepychanki pomiędzy prezydentem a premierem to ściema (czy – jak kto woli – ustawka). Dostarczają żelaznym elektoratom pożądanego konfliktu o krzesło, którego żaden z nich tym razem nie chciał zająć.
Dlaczego Karola Nawrockiego i Donalda Tuska nie było na spotkaniu Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu?
Polski nie było w Waszyngtonie, bo, po pierwsze, nie ma nic do zaproponowania, a, po drugie, polska klasa polityczna jest zakładnikiem sondaży – panicznie boi się zwłaszcza tych, które mogłyby sugerować udział polskich żołnierzy w jakiejkolwiek misji na terenie Ukrainy. „Prezydent Karol Nawrocki mówi jasno, że nie wyśle polskich chłopców na wojnę” – komunikuje jego kancelaria, choć ani polski rząd, ani zachodni liderzy nie mają takich planów (tzw. koalicja chętnych rozważa misję po wojnie).
Czytaj więcej
Jakie gwarancje USA? Co z rozmowami Putina z Zełenskim? Jakie ustalenia terytorialne? Po szczycie...
Po co więc Polska miałaby znaleźć się w Gabinecie Owalnym, jeśli politycy tak prawicy, jak i koalicji rządowej mówią „nie” dla udziału polskiego wojska w międzynarodowej misji stabilizacyjnej i dla Ukrainy w NATO. Bo to nie tylko Karol Nawrocki, ustępujący w tym punkcie Sławomirowi Mentzenowi w kampanii wyborczej, ale i Władysław Kosiniak-Kamysz mówiący, żeby Ukraina nie robiła sobie nadziei na zaproszenie do NATO.