Oto po jego upadku, gdy sowieckie dywizje szarogęsiły się nad Wisłą, działająca w konspiracji, ale już prawie rozbita Rada Jedności Narodu wydała 1 lipca 1945 roku swój ostatni dokument wskazujący cele, o które w dłuższej perspektywie powinni zabiegać Wolni Polacy. Tego samego dnia Rada postanowiła o swym samorozwiązaniu, bo nie było już perspektyw kontynuowania walki.
„Testament Polski Walczącej", czyli odezwa programowa Rady Jedności Narodowej opublikowana 1 lipca 1945 roku
„Testament Polski Walczącej” postuluje wycofanie z Polski wojsk sowieckich, zaprzestanie prześladowań politycznych, spolszczenie korpusu oficerskiego armii polskiej przybyłej z ZSRR, godny powrót z bronią w ręku żołnierzy walczących na Zachodzie oraz wolne, pięcioprzymiotnikowe wybory. Wolne to mogły być wtedy żarty, choć za to szło się do ubeckiego więzienia. Trudno jednak wymyślić coś bardziej nierealnego przez swój radykalizm niż takie postulaty w połowie 1945 roku.
Czytaj więcej
Polacy najwyraźniej wychodzili sobie święto, skoro nie ma już nawet dyskusji o tym, czy w rocznic...
Nie minęło ledwie 35 lat, a część postulatów (zaprzestanie prześladowań, likwidacja cenzury, itp.) znalazła się wśród żądań strajkujących robotników, a po następnych dziewięciu latach przetrzebione szczątki komunistów musiały zgodzić się na resztę, przy okazji chyłkiem wyprowadzając swój sztandar. Ale najważniejszy wniosek z dziedzictwa upadłego powstania to przekonanie, że niezbrojny, ale wytrwały opór przynosi lepsze efekty niż zbrojna walka.
Długi łańcuch ludzkich istnień
Jeszcze w czerwcu 1956 roku w Poznaniu robotnicy chwytali za broń, ale dopiero fala strajków i wieców doprowadziła jesienią do zmian, które sprawiły, że Polska stała się „najweselszym barakiem sowieckiego obozu”. Na Węgrzech trwała wtedy rewolucja krwawo rozjechana przez sowieckie czołgi. Być może właśnie krwawa ofiara powstania warszawskiego sprawiła, że Polacy odnaleźli lepszy sposób walki z komunizmem, ale na pewno – gdyby w 1944 roku posłuchano głosów rozsądku i do wybuchu powstania by nie doszło, to Polska i tak zapłaciłaby hekatombą krwi, tylko że później – w 1956 roku.