Do dziś historycy zastanawiają się, czy rycerze wiedzieli o ataku i dlaczego nie podjęli zbrojnego oporu. Sprawa nie jest aż tak enigmatyczna. Najprawdopodobniej wiedzieli, musieli znać choćby w przybliżeniu datę, skoro wieczorem poprzedniego dnia flota zakonu w liczbie 18 łodzi spławiła Sekwaną w stronę morza dziesiątki skrzyń z legendarnym skarbem. Co było w skrzyniach? Możemy się tylko domyślać, że były to archiwa, relikwie, zapewne i złoto.
Czytaj więcej
To dziwna historia, pełna zagadek, niejasności i przekłamań, która niezmiennie rozpala ciekawość...
Dlaczego templariusze się nie bronili?
Dlaczego się nie bronili? Z dwóch przyczyn. Zakonna reguła zakazywała walki z chrześcijanami. Ale ważniejsze było to, że templariusze we Francji nie dysponowali rycerskimi hufcami, regularną siłą zbrojną. Gotowe do wojny oddziały tworzyli w Ziemi Świętej. Proces przygotowania się do walki zajmował zawsze przynajmniej kilka dni. Inaczej król, który wydał rozkaz ich aresztowania. Zrobił to w sposób perfekcyjny; listy z nakazami aresztowań wysłał z wyprzedzeniem. Do operacji użył całych sił porządkowych, jakimi dysponowała Francja. Przeciw komandoriom o świcie 13 października ruszyły zorganizowane, zdyscyplinowane oddziały. Templariusze nie mieli szans. Podobnie jak zakon w konfrontacji z władzą monarszą. Wystarczyło pięć lat, by wskutek wygranej z papieżem zakon został rozwiązany i dodatkowe dwa lata, by jego dwaj liderzy spłonęli na stosie. Po co to było królowi? Pytamy do dzisiaj.
Dlaczego król uderzył w templariuszy?
Przyczyn było zbyt wiele, by je tu wszystkie wyliczyć. Była a i owszem pazerność króla na legendarny majątek zakonu. Był i dług, którego monarcha nie miał zamiaru spłacać. Była i obrażona ambicja Filipa Pięknego, z którego krucjatowymi planami nie zgadzał się wielki mistrz Jakub de Molay. Ale była kwestia jeszcze ważniejsza. Atak króla na zakon był czysto polityczną konfrontacją władzy świeckiej z rozrastającymi się wpływami Kościoła w jednoczonych przez króla ziemiach, które dziś nazywamy Francją. Filip Piękny tworzył nowoczesne państwo. Rozrastające się struktury zakonu na ziemiach Kapetyngów podlegały papieżowi, nie królowi. Polityczna konfrontacja konsolidującego królestwo monarchy i zależnego od papieża zakonu była nieuchronna. Król nie miał wyboru. Musiał zaatakować. Patrząc na tamte zdarzenia z dzisiejszej perspektywy widzimy klasyczny konflikt sfery świeckiej z duchowną. Pierwszą z głośnych konfrontacji. Kolejne to niemal cała historia nowożytnej Europy.