Od 4 października obowiązuje ustawa zapewniająca rekompensaty dla przedsiębiorców ze strefy stanu wyjątkowego. Na pomoc mogą liczyć głównie firmy z branży turystycznej i gastronomicznej, które ucierpiały wskutek zakazu wstępu osób postronnych nad białoruską granicę. Pomoc jest przyznawana przez wojewodów podlaskiego i lubelskiego po złożeniu wniosków przez przedsiębiorców.
Limit do 200 tys. euro
Nawet gdy jednak wojewoda zdecyduje o przyznaniu wsparcia, nie oznacza to, że przedsiębiorca może spać spokojnie. Ustawa o rekompensatach przewiduje bowiem w art. 6, że takie rekompensaty są tzw. pomocą publiczną de minimis.
Czytaj więcej
Senatorowie domagają się zwiększenia pomocy dla firm, które ucierpiały w wyniku stanu wyjątkowego.
– Otrzymanie rekompensaty oznacza, że przedsiębiorca wykorzystuje część przysługującego mu limitu pomocy de minimis 200 tys. euro w ciągu trzech lat – zauważa Wojciech Srocki, radca prawny z Białegostoku. I dodaje, że taki limit wynika z rozporządzenia Komisji Europejskiej.
Czy jednak te unijne reguły powinny się stosować do nadzwyczajnej pomocy, jaką jest nadzwyczajne wsparcie przedsiębiorców poszkodowanych nadzwyczajnym stanem? Według posła PO Roberta Tyszkiewicza, który uczestniczył w spotkaniu w Hajnówce z nadgranicznymi przedsiębiorcami, traktowanie rekompensat jako pomocy publicznej jest błędem. – Pomoc publiczna jest co do zasady zakłóceniem konkurencyjności, a w tym przypadku to stan wyjątkowy tę konkurencyjność zakłócił – twierdzi Tyszkiewicz. Zapowiada przy tym, że złoży w Sejmie poselski projekt nowelizacji ustawy, zakładający skreślenie art. 6 z ustawy o rekompensatach. Przyznaje jednak, że z powodów politycznych przeforsowanie takiej zmiany może być niełatwe.