– To nie jest historia zainspirowana faktami. To po prostu prawdziwa historia – mówi „Rzeczpospolitej" Kheiron. – Wszystko, co pokazałem, zdarzyło się w rzeczywistości moim rodzicom. Tak naprawdę ten scenariusz napisało ich życie, a nie ja.
Znany francuski komik, gwiazda stand-upu i emitowanego w Canal+ sitcomu „Bref", w reżyserskim debiucie „Wszyscy albo nikt" gra własnego ojca. Irańczyk Hibat Tabib jest prawnikiem, socjologiem, europejskim ekspertem ds. przemocy i mediacji. Pochodzący z biednej, wielodzietnej rodziny młody chłopak o lewicowych poglądach zbliżył się do ruchu komunistycznego. Protestując przeciw ograniczaniu wolności słowa przez szacha Mohammada Rezę Pahlawiego, trafił w Iranie na siedem lat do więzienia.
Gdy odmówił zjedzenia tortu, którym w swoje urodziny raczył więźniów politycznych szach, był torturowany i izolowany. Po odbyciu kary, w 1979 roku, wziął udział w rewolucji islamskiej. Ale kraj przeżył szok. Ajatollah Chomeini cofnął wszystkie prawa obywatelskie i wprowadził dyktaturę.
W 1984 roku Hibat Tabib uciekł z kraju z żoną i dwumiesięcznym wówczas synkiem Nouchimem (tak ma na imię Kheiron). Po ośmiu miesiącach spędzonych w Turcji rodzina dostała wizy francuskie i status uchodźców politycznych. Trafiła do podparyskiego miasteczka Stains.
Od emigracji do integracji
W filmie „Wszyscy albo nikt" Kheiron przenosi na ekran tę właśnie historię. Opowiada o życiu rodziców w Iranie, o ich spotkaniu, oświadczynach Hibata, narodzinach syna, narastającym w kraju terrorze, o trudnej decyzji wyjazdu z kraju i przeprawie do Turcji przez góry, z małym dzieckiem, przy dwudziestostopniowym mrozie. A wreszcie o próbach zintegrowania się ze społecznością biednej podparyskiej miejscowości, w której Tabib zaczął walczyć z przemocą i codziennym gwałtem.