Rz: Jak zareagował pan na wiadomość o upadku Lehman Brothers? Czy była ona dla pana dużym wstrząsem?
Nik Storonsky: Informacja o upadku banku była dla mnie szokiem. Miałem dużo szczęścia, ponieważ nie straciłem pracy. Zespół traderów, w którym pracowałem, w całości wykupił Nomura. W tym samym czasie dostałem ofertę z Credit Suisse, na którą się zdecydowałem. Przychodziłem do pracy punktualnie, ale miałem już zabezpieczony nowy kontrakt i dawało mi to poczucie bezpieczeństwa. Widziałem jednak pracowników z innych działów, którzy w napięciu pakują swoje rzeczy. Inni, żeby zabić stres i nudę, grali w jedyną grę komputerową, która nie była zablokowana. Polegała na strzelaniu do helikopterów.
Kto w pańskiej opinii jest odpowiedzialny za tamtą katastrofę?
Do Lehman Brothers trafiłem niedługo po studiach i przepracowałem tam jako trader dwa lata, od 2006 do 2008 r. Byłem młody stażem, uczyłem się podstaw zawodu. Nie miałem świadomości problemów firmy. Kierownictwo banku dobrze skrywało tę tajemnicę. Ludzie czasami upraszczają sobie wyobrażenie o Lehmanie. Zakładają, że musieli tam pracować sami chciwi bankierzy, źli ludzie. Z mojej perspektywy wyglądało to wtedy tak, że z dnia na dzień pracę straciło wielu przyjaciół, dziesiątki kolegów i koleżanek, którzy nie mieli pojęcia, co się stało i dlaczego. Większość pracowników nie miała wiedzy ani nie odpowiadała za bankructwo banku. Stała za tym grupa wyższych rangą pracowników, którzy mieli zbyt dużo swobody w podejmowaniu ryzykownych decyzji.
Czy obserwował pan dysfunkcyjne mechanizmy w Lehmanie? Jakiego rodzaju to były mechanizmy?