Zygmunt Solorz: Z fiskusem trzeba rozmawiać

Elektrim nie może normalnie funkcjonować z zajętym majątkiem. Urząd skarbowy chciałby zapewne pieniędzy już, a nie za dziesięć lat. Gdyby w ogóle istniała taka możliwość, to pewnie tak bym argumentował, rozmawiając z fiskusem – mówi założyciel Polsatu Zygmunt Solorz.

Aktualizacja: 23.08.2018 10:12 Publikacja: 22.08.2018 21:00

Zygmunt Solorz: Z fiskusem trzeba rozmawiać

Foto: Archiwum

Rz: Przez wiele lat nie chciał pan rozmawiać o Elektrimie. Co sprawia, że teraz pan chce? Sprawy tej spółki przeszkadzają w czymś większym?

Jestem w trakcie porządkowania struktur, a to jest jedna z niewielu spraw, jakie pozostają nierozwiązane. Oczywiście może się zdarzyć, że będzie to trwało kolejnych kilka lat, ale postanowiłem spróbować. Tym bardziej że wiele już zrobiliśmy i są uporządkowane różne kwestie: wyjście z upadłości, zakończone spory sądowe, no ale zostały sprawy podatkowe.

Do piątku trwa przerwa w walnym zgromadzeniu Elektrimu. Co się wydarzyło w jej trakcie?

Jako większościowy akcjonariusz (81 proc. – red.) zaprosiłem innych akcjonariuszy do rozmowy i próbowałem wyjaśnić, że spółka potrzebuje dofinansowania, aby przetrwać i realizować swoje plany. Zaproponowałem, abyśmy wspólnie podwyższyli kapitał w celu zapewnienia spółce środków na wpłatę do urzędu skarbowego i zwolnienie zabezpieczeń.

Podobno chce pan porozumienia z fiskusem, który domaga się od Elektrimu 1,3 mld zł.

Nie wiem, czy możliwe jest w ogóle coś takiego jak porozumienie z fiskusem w tej kwestii, ale na pewno trzeba rozmawiać. Inaczej wszystko przedłuży się o kolejne lata, a to nikomu nie służy. Elektrim nie może normalnie funkcjonować z zajętym majątkiem. Urząd skarbowy chciałby zapewne pieniędzy już dzisiaj, a nie za dziesięć lat. Co nie znaczy, że nie kwestionujemy decyzji skarbówki. Po prostu należy poszukać rozwiązania, dzięki któremu Elektrim będzie mógł prowadzić standardową działalność. Dopóki aktywa są zajęte, nic z tego nie będzie.

To pana propozycja dla fiskusa?

Gdyby w ogóle istniała taka możliwość, to pewnie tak bym to argumentował.

A jak chciałby pan zakończyć sprawy z mniejszościowymi akcjonariuszami Elektrimu, którzy uważają, że spółka jest dużo więcej warta, skoro zawarła ugodę w sporze o sieć Era?

Profesjonalna firma przygotowała wycenę akcji (DGA wycenił wartość aktywów na 13,33 zł na akcję według stanu na 31 grudnia 2017 r. – red.). Została ona zweryfikowana przez EY, zresztą audytora Elektrimu, który najwięcej wie o spółce. Warto pamiętać, że akcjonariusze mieli możliwość sprzedaży akcji w wezwaniu już dziesięć lat temu, gdy Elektrim był w upadłości. Zdecydowana większość odpowiedziała i dostała pieniądze za akcje. Inni podjęli samodzielną decyzję, że chcą mieć akcje spółki, która jest w upadłości. Ogłosiliśmy wezwanie, żeby nie zostali z akcjami. Co więcej, niedawno jedna z moich spółek wystąpiła z kolejną propozycją do drobnych akcjonariuszy, że odkupi akcje. Kilka procent zdecydowało się je sprzedać. Ale część nadal chce trzymać akcje Elektrimu. Ich wybór.

Dokupił pan niecałe 3 proc. To mały odzew. Jest pan skłonny zapłacić więcej?

Dlaczego mam płacić więcej, niż mówi wycena? Giełda to też ryzyko, a każdy, kto decyduje się inwestować, robi to na własny koszt i odpowiedzialność. Są różne formy inwestowania – lokaty, obligacje, nieruchomości czy giełda – i każdy sam decyduje, jak wydaje swoje pieniądze. Tyle że nie można mieć potem pretensji do całego świata, że się nie zarobiło. Ja też nie zawsze zarabiam, ale skoro podejmuję decyzje, to biorę też za nie odpowiedzialność. Jestem przedsiębiorcą i inwestorem, działam w celu osiągnięcia celów biznesowych, wsparcia finansowego mogę udzielać chorym dzieciom, co robię już od ponad 20 lat poprzez Fundację Polsat.

Drobni inwestorzy chcą powrotu Elektrimu na giełdę. Czekają już dziesięć lat. Wróci?

Chciałbym, ale z czym? Jestem w 99 proc. przekonany, że obecnie nie jest to możliwe. Elektrim nie spełnia wymagań. Zresztą kto poważny zainwestuje w spółkę, która ma istotne zobowiązania podatkowe. A ja nie chcę, żeby Elektrim był znowu nazywany cesarzem spekulacji, a kurs wahał się w jedną czy drugą stronę po 30 proc. dziennie. Jestem poważnym inwestorem i nie interesuje mnie wejście na giełdę, żeby parę osób mogło sobie pospekulować na akcjach. To, że firma ma aktywa, nie wystarczy. Potrzebne są inwestycje i środki na nie, np. na śluzę w Porcie Praskim. Wówczas można pomyśleć o powrocie na GPW. Ale bez załatwienia sprawy podatkowej nigdy to nie nastąpi.

A kiedy powstanie śluza?

Wydaje mi się, że za rok, półtora.

Zgromadzenie ma się teraz zająć emisją. Ile Elektrim uzyska?

Cena akcji będzie zależała od złożonych deklaracji zakupu. Jeśli okaże się, że Elektrim nie może liczyć na innych akcjonariuszy, bo nikt się nie zgłosi i nikt z nich nie zdecyduje się na udział w doinwestowaniu spółki, to w niedługim czasie być może rozważymy ostateczną propozycję, dzięki której będą mogli się wycofać.

Po tej samej cenie co w lipcu, czyli 14 zł? Porozumienie akcjonariuszy podobno zażądało 123 zł.

Nie wiem po jakiej cenie – to na razie czysto hipotetyczne. W poniedziałek zebrała się rada nadzorcza Elektrimu i rekomendowała zarządowi, by udostępnił wycenę DGA.

Uważa pan, że wycena ta (wspomniane 13,33 zł) pokazuje potencjał spółek Elektrimu?

Pokazuje wartość spółki.

Wspomniał pan o porządkach w portfelu. Są w nim Cyfrowy Polsat czy Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin. Co chce pan osiągnąć?

Jak najlepsze wyniki moich firm. Chcę nieco uprościć strukturę, być może niektóre połączyć. Część będzie pewnie działać osobno. Jeden bardzo duży byt jest trudniejszy w zarządzaniu, zwłaszcza gdy spółki mają różne profile działalności.

Chce pan upraszczać, a w grupie Cyfrowy Polsat jest spółka PL2014, do której trafiła infrastruktura sieci komórkowej Plus.

To spółka infrastrukturalna. Jest wiele opcji i możliwości, ale głównym celem jej wydzielenia było uproszczenie struktury i procedur wewnątrzgrupowych.

Chciałby pan sprzedać maszty Plusa?

Zawsze jednak lepiej pozostawić sobie możliwość wyboru – elastyczność jest tu nieodzowna.

Jedna sieć masztów wciąż chodzi panu po głowie?

Tak, nadal uważam, że powinna powstać jedna infrastruktura stacji nadawczych. Byłoby taniej dla wszystkich operatorów. Coś na wzór spółki, którą stworzyły Orange i T-Mobile, ale dla wszystkich operatorów.

Co pan zrobi, jeśli przegra spór ze Skarbem Państwa o częstotliwości Sferii, które na aukcji poszły za 1,7 mld zł?

Nikt, kto występuje do sądu, nie zakłada przegranej. Czekamy na wyrok. A jeśli wygramy, na pewno będziemy chcieli rozmawiać.

Ma pan akcje producenta telewizyjnego ATM Grupa. Czy może on trafić do Grupy Cyfrowy Polsat?

Sami budujemy i rozwijamy infrastrukturę. Im więcej mamy własnych aktywów, tym częściej będziemy z nich korzystać. Ale w Polsce produkuje się coraz więcej, więc producenci na pewno będą mieli zajęcie.

Po co panu Netia?

To bardzo ważny element układanki, zwłaszcza jeżeli chodzi o usługę internetu. Pozwoli dostarczyć internet do każdego domu w Polsce. Wiemy, jakie zalety i wady mają internet mobilny i przewodowy; będą doskonałym uzupełnieniem dosyłu satelitarnego.

Zrezygnuje pan z technologii satelitarnej?

Nie, to będzie wciąż jedna z metod przekazu i dystrybucji treści telewizyjnych.

Jest pan zadowolony z wyników Cyfrowego Polsatu?

Gdy w 2011 roku starałem się o Polkomtel (dziś część Grupy Cyfrowy Polsat), konkurowałem z kilkoma korporacjami. Rozmawiając z bankami jako jedyny twierdziłem, że będą spadać przychody z usług, że będzie coraz taniej, EBITDA będzie niższa, ale wzrosty pojawią się, gdy połączy się kilka podmiotów i zaoferuje zestaw usług. Dostałem wtedy kredyt zaufania od banków i myślę, że właściwie go wykorzystałem. A co do sytuacji Grupy, to jak zawsze jest jeszcze sporo do zrobienia, ale jestem zadowolony, gdyż założenia, które sobie poczyniłem kilka lat temu są skutecznie realizowane.

CV

Zygmunt Solorz urodził się w 1956 r. w Radomiu. Przedsiębiorca, twórca telewizji Polsat i satelitarnej platformy Cyfrowy Polsat. Należy do najbogatszych ludzi w Polsce. Po zakupie sieci komórkowej Plus trafił do setki najzamożniejszych na świecie magazynu „Forbes". W Elektrim zaangażował się w 2013 r.

Rz: Przez wiele lat nie chciał pan rozmawiać o Elektrimie. Co sprawia, że teraz pan chce? Sprawy tej spółki przeszkadzają w czymś większym?

Jestem w trakcie porządkowania struktur, a to jest jedna z niewielu spraw, jakie pozostają nierozwiązane. Oczywiście może się zdarzyć, że będzie to trwało kolejnych kilka lat, ale postanowiłem spróbować. Tym bardziej że wiele już zrobiliśmy i są uporządkowane różne kwestie: wyjście z upadłości, zakończone spory sądowe, no ale zostały sprawy podatkowe.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację