Andrzej Kensbok: Stocznia może być rentowna

Efekty pojawią się już pod koniec przyszłego roku. W połowie 2020 będziemy mieli pewność, że procesy restrukturyzacyjne zadziałały – mówi p.o. prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu Andrzej Kensbok.

Aktualizacja: 23.07.2018 21:24 Publikacja: 23.07.2018 21:00

Andrzej Kensbok: Stocznia może być rentowna

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Rz: Kupiliście od ukraińskiego inwestora udziały w Stoczni Gdańsk, uzyskaliście nad nią pełną kontrolę. Jaki jest cel nacjonalizacji?

Nie nazwałbym tego nacjonalizacją, raczej uporządkowaniem sytuacji właścicielskiej. Skarb Państwa poprzez ARP był od lat mniejszościowym akcjonariuszem stoczni, co oznaczało, że nie posiadał zdolności podejmowania decyzji ani kontroli operacyjnej. Z drugiej strony właściciel ukraiński nie znalazł długoterminowej formuły zarządzania stocznią i prowadzenia jej z zyskiem. Stocznia rok do roku zmniejszała produkcję okrętową, co jeszcze kilka lat temu było jej głównym źródłem dochodu. Między innymi dlatego podjęliśmy rozmowy o przejęciu tej części jej działalności.

Nie powiodły się?

Stocznia Gdańsk jest tak zorganizowana, że nie sposób oddzielić tego rodzaju produkcji od wytwarzania wież wiatrowych i konstrukcji stalowych. Ukraińscy właściciele doszli więc do wniosku, że chcą sprzedać całość. Ponadto stało się jasne, że wyniki finansowe stoczni za 2017 rok nie będą dobre. Być może ten fakt miał także wpływ na podjęcie decyzji przez właścicieli ukraińskich. Zastanawialiśmy się nawet, dlaczego inwestor tak mało korzysta z możliwości, które niesie produkcja statków.

Może zdawali sobie sprawę, że ten rodzaj produkcji jest trwale nierentowny?

Nasze analizy sektora stoczniowego w Polsce i na świecie wskazują na coś zupełnie odwrotnego. Zostało to zauważone również w rządowej strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, w której realizację wpisuje się odbudowa polskiego przemysłu, w tym przemysłu stoczniowego. Branża ta przez ostatnie lata uległa głębokim przeobrażeniom. Produkcja statków wielkogabarytowych przeszła na Daleki Wschód, natomiast w Europie nastąpiło przebudzenie pod kątem produkcji jednostek specjalistycznych oraz modyfikacji jednostek już pływających. W tej chwili jest duże zapotrzebowanie na statki rybackie, badawcze, promy, statki do obsługi pól naftowych czy farm wiatrowych. Jest też popyt na olbrzymie wycieczkowce. Samo połączenie tych faktów pozwala zauważyć, jak duże jest zapotrzebowanie na statki specjalistyczne i mniejsze jednostki, a polskie stocznie do ich produkcji są doskonale przygotowane. Dowodem na rentowność produkcji statków są portfele zamówień stoczni prywatnych. Nie zawsze są to gotowe jednostki, ale produkcja kadłubów też się opłaca. A Stocznia Gdańsk ma duże atuty, bo w tym przypadku produkcja może odbywać się w halach, co ma olbrzymie znaczenie dla jakości.

Czyli priorytetem w Gdańsku stanie się produkcja okrętowa?

Nie tylko. Cały czas jest duże zapotrzebowanie na produkcję morskich wież wiatrowych, dlatego będziemy ją kontynuować. Do tego dodajmy produkcję konstrukcji stalowych, takich jak mosty. Nasze analizy wykazały, że stocznia może stać się przedsiębiorstwem rentownym. Trzeba jednak wzmocnić kompetencje ludzi, wzbudzić w nich proaktywność oraz ambicję konkurowania na rynku okrętowym. Wiem, że armatorzy są zainteresowani tym, żeby w Gdańsku były produkowane statki.

A co się dzieje w stoczni w tej chwili?

Obecnie jest ona przede wszystkim kooperantem dla okolicznych stoczni prywatnych. Ma zlecenia dotyczące części okrętowych. Obłożenie zamówieniami jest bardzo duże, ale ponieważ jest to produkcja z niską marżą, nie daje to satysfakcjonującego wyniku finansowego.

To co zamierzacie zrobić?

Restrukturyzację przedsiębiorstw opieramy zawsze na trzech filarach. Po pierwsze, trzeba mieć przekonanie, że firma ma biznesową przestrzeń do funkcjonowania. Po drugie, zapewnić taką strukturę finansowania, która pozwoli przedsiębiorstwu funkcjonować. Po trzecie – i być może najważniejsze – przekonać do wprowadzanych procesów pracowników oraz interesariuszy. Wszyscy oni muszą mieć świadomość, że realizacja naszych planów jest możliwa i jesteśmy bardzo zdeterminowani i konsekwentni w naszych działaniach. To bardzo ważne, żeby ludzie zaczęli wierzyć, że się uda. Na efekty trzeba będzie poczekać, bo to jest długi proces. Zaczynają być one widoczne dopiero po półtora roku, dwóch latach m.in. w postaci zwiększonego zysku, czy samodzielności finansowej. Procesy restrukturyzacyjne zaczynają po prostu działać.

Kiedy zaczną działać w Gdańsku?

Myślę, że efekty pojawią się już pod koniec przyszłego roku. W połowie 2020 roku będziemy mieli pewność, że procesy restrukturyzacyjne zadziałały. Jestem przekonany, że tak się stanie, jeżeli spokojnie będziemy mogli realizować nasz plan. Liczymy na wsparcie pracowników i związków zawodowych. Za dwa lata stocznia będzie mogła działać na rynkowych zasadach.

Czy barierą dla Gdańska nie będzie technologia? Polskie stocznie miewały problemy z budową statków specjalistycznych.

Owszem, mieliśmy ostatnio kilka przykładów firm i państwowych i prywatnych, które nie potrafiły zrealizować zaplanowanych projektów. Ważne jest, by nie wchodzić w projekty, kiedy nie mamy dokładnego planu ich realizacji. Czyli – jeżeli mamy budować w pełni wyposażone specjalistyczne jednostki, zacznijmy najpierw budować kadłuby i nadbudówki dla innych armatorów. Potem zacznijmy budować kadłuby wyposażone i tak dalej. W Stoczni Gdańsk trzeba będzie bardzo umiejętnie zarządzać procesami produkcyjnymi.

A w tym czasie Komisja Europejska będzie się zastanawiać, czy cała transakcja nie jest udzieleniem stoczni niedozwolonej pomocy publicznej.

Jesteśmy oczywiście tego świadomi. Wiemy jednak, jak wyglądała pomoc publiczna i zaangażowanie Komisji w przypadku stoczni w innych krajach, na przykład w Niemczech czy Francji. Wiemy również, jak wygląda tam rządowe wsparcie dla eksportu. Zależy nam na tym, abyśmy nie byli traktowani gorzej. Wówczas będzie można wykazać, że naszym podstawowym celem jest zapewnienie funkcjonowania stoczni na otwartym rynku w warunkach pełnej konkurencji. Finansowanie ARP jest finansowaniem na warunkach rynkowych, na takich samych warunkach, jakie zapewniają inwestorzy prywatni. Nasze działania wynikają wyłącznie z oceny potencjału przedsiębiorstwa, nie są pomocą publiczną.

Jaka powinna być skala produkcji w Gdańsku, aby stocznia stanęła na nogi?

W przypadku statków to kilka jednostek rocznie. Jednak nie chcielibyśmy, żeby to była wyłącznie produkcja statków. Stocznia nadal będzie produkowała wieże wiatrowe oraz konstrukcje stalowe.

Ile zapłaciliście stronie ukraińskiej za przejęcie kontroli nad stocznią?

Nie mogę mówić o szczegółach. To kwota, która jest niższa od nakładów poczynionych przez inwestora ukraińskiego na przejęcie stoczni. Kwota ta odzwierciedla sytuację finansową firmy oraz wartość jej aktywów. A to majątek niebagatelny, kilka hektarów dobrze przygotowanej powierzchni przemysłowej. Cena została ustalona w trakcie długich, wielomiesięcznych negocjacji.

W portfelu ARP mamy teraz stocznię, a poza tym na przykład producenta pojazdów szynowych, kopalnię soli, a nawet Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Nie idziecie zbyt szeroko?

Jesteśmy państwowym funduszem inwestycyjnym, co oznacza, że nie działamy wyłącznie na aktywach, które chcielibyśmy mieć w naszym portfelu. Zarządzamy firmami, które z różnych powodów potrzebowały pomocy instytucji państwowej, albo takimi, których restrukturyzacja kosztowała więcej niż jakikolwiek fundusz prywatny mógłby zainwestować. Nasze zarządzanie aktywami skupia się na dwóch celach: przywróceniu stabilności przedsiębiorstw lub ich restrukturyzacji. Wymaga to poznania wielu branż, czym zajmują się nasze wyspecjalizowane zespoły inwestycyjne. Staramy się budować synergie pomiędzy spółkami naszego portfela niezależnie od branż, w których one funkcjonują. Chcemy również prowadzić wspólną politykę zakupową, politykę w zakresie IT, zasad zarządzania ryzykiem kursowym oraz świadczyć sobie nawzajem usługi. Stąd poniekąd zrodził się pomysł na program „Kadry dla przemysłu", którego celem jest pozyskiwanie wyspecjalizowanych kadr do naszych spółek. Uwspólniamy działanie tam, gdzie to jest możliwe.

Czy starczy wam potencjału jeszcze na stocznię?

Decyzja o kupnie Stoczni Gdańsk była poprzedzona wieloma analizami. Zatem, tak. Potencjału nam na pewno wystarczy. Najważniejsze będzie jednak obudzenie tego potencjału w samej stoczni. Tutaj liczymy na współdziałanie pracowników, zarządu i administracji. Z naszej strony o zaangażowanie nie muszę się martwić.

Tylko kto będzie prowadził ten proces? ARP nie ma prezesa, trwa konkurs. Czy pan kandyduje?

Tak, kandyduję. Mam także nadzieję, że niezależnie od wyniku tego konkursu będę mógł kontynuować projekty, które rozpocząłem. Zwłaszcza te stoczniowe, w których uczestniczyłem od początku.

Co się będzie działo dalej ze stocznią, po wspomnianym 2020 roku, kiedy chcecie wyprowadzić firmę na prostą? Prywatyzacja?

Od dłuższego czasu zastanawiamy się, jaki jest długoterminowy cel stabilizacji i rozwoju przedsiębiorstw państwowych. Oczywiście są firmy strategiczne, ale też takie, które nie muszą funkcjonować jako państwowe. Zastanawiamy się nad strategią wyjścia z inwestycji przez państwo. Może to być na przykład prywatyzacja poprzez giełdę połączona z prywatyzacją pracowniczą. Takie strategie rynek już ma. Wierzę, że wkrótce pojawią się dodatkowe możliwości. Na razie skupiamy się na rozwoju firm z naszego portfela inwestycyjnego.

CV

Andrzej Kensbok jest absolwentem Wydziału Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i studiów MBA w szkole INSEAD we Francji. Ma doświadczenie z międzynarodowych korporacji, firm produkcyjnych, konsultingowych i własnej działalności. Jest przewodniczącym Rady Programowej Polskiego Towarzystwa Gospodarczego.

Rz: Kupiliście od ukraińskiego inwestora udziały w Stoczni Gdańsk, uzyskaliście nad nią pełną kontrolę. Jaki jest cel nacjonalizacji?

Nie nazwałbym tego nacjonalizacją, raczej uporządkowaniem sytuacji właścicielskiej. Skarb Państwa poprzez ARP był od lat mniejszościowym akcjonariuszem stoczni, co oznaczało, że nie posiadał zdolności podejmowania decyzji ani kontroli operacyjnej. Z drugiej strony właściciel ukraiński nie znalazł długoterminowej formuły zarządzania stocznią i prowadzenia jej z zyskiem. Stocznia rok do roku zmniejszała produkcję okrętową, co jeszcze kilka lat temu było jej głównym źródłem dochodu. Między innymi dlatego podjęliśmy rozmowy o przejęciu tej części jej działalności.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację