Rz: Kupiliście od ukraińskiego inwestora udziały w Stoczni Gdańsk, uzyskaliście nad nią pełną kontrolę. Jaki jest cel nacjonalizacji?
Nie nazwałbym tego nacjonalizacją, raczej uporządkowaniem sytuacji właścicielskiej. Skarb Państwa poprzez ARP był od lat mniejszościowym akcjonariuszem stoczni, co oznaczało, że nie posiadał zdolności podejmowania decyzji ani kontroli operacyjnej. Z drugiej strony właściciel ukraiński nie znalazł długoterminowej formuły zarządzania stocznią i prowadzenia jej z zyskiem. Stocznia rok do roku zmniejszała produkcję okrętową, co jeszcze kilka lat temu było jej głównym źródłem dochodu. Między innymi dlatego podjęliśmy rozmowy o przejęciu tej części jej działalności.
Nie powiodły się?
Stocznia Gdańsk jest tak zorganizowana, że nie sposób oddzielić tego rodzaju produkcji od wytwarzania wież wiatrowych i konstrukcji stalowych. Ukraińscy właściciele doszli więc do wniosku, że chcą sprzedać całość. Ponadto stało się jasne, że wyniki finansowe stoczni za 2017 rok nie będą dobre. Być może ten fakt miał także wpływ na podjęcie decyzji przez właścicieli ukraińskich. Zastanawialiśmy się nawet, dlaczego inwestor tak mało korzysta z możliwości, które niesie produkcja statków.
Może zdawali sobie sprawę, że ten rodzaj produkcji jest trwale nierentowny?