Eurowizja, konkurs polityczny

Rozmowa z Markiem Sierockim, dziennikarzem muzycznym

Publikacja: 13.01.2016 19:22

Eurowizja, konkurs polityczny

Foto: Fotorzepa, Dorota Awiorko

Rzeczpospolita: Zachodnie media straszą Polskę, że jeśli media publiczne w naszym kraju się zmienią, to zostaniemy wykluczeni z Konkursu Piosenki Eurowizji. Pan od lat śledzi te konkursy.

Marek Sierocki: Moje najstarsze wspomnienie sięga roku 1974. Zwyciężył wówczas zespół Abba, który wykonał fantastyczną piosenkę „Waterloo". W latach 70. i 80. w całej Europie rodziny zasiadały przed telewizorami, oglądając zmagania artystów. W PRL natomiast konkurs był dla nas jednym z nielicznych okienek, dzięki którym mogliśmy poznawać europejską muzykę popularną. Wówczas Eurowizja kreowała naprawdę wielkie gwiazdy i przeboje.

Obecnie tak nie jest?

Dziś artyści biorący udział w tym konkursie nie są zapamiętywani z piosenek, które wykonują, tylko z wyglądu albo ze specyficznego zachowania.

Wielu ludziom współczesna Eurowizja kojarzy się z kiczem...

Dla jednych jest to kicz, dla innych nie. Nie oszukujmy się, aby zaistnieć w konkursie Eurowizji, trzeba być oryginalnym. Niemniej od początku, czyli od 1956 roku, aż do pierwszej połowy lat 90., gdy Edyta Górniak zajęła drugie miejsce, w konkursie tym oceniano przede wszystkim muzykę. Przypomnę takie utwory jak „Volare" Domenico Modugno czy „Congratulations" Cliffa Richarda. Co ciekawe, „Congratulations" nie dało Richardowi zwycięstwa – artysta uplasował się na drugim miejscu.

Który ze zwycięzców zapadł panu szczególnie w pamięć?

Oprócz wspomnianej Abby chociażby zespół Teach-In z Holandii czy Brotherhood of Man z Wielkiej Brytanii, który wykonał „Save Your Kisses for Me". Przebój przetrwał próbę czasu, wpisując się do kanonu europejskiej muzyki pop. Trzeba też wspomnieć o Celine Dion, która wygrała w 1988 roku. Niestety, w drugiej połowie lat 90. show-biznes się zmienił...

Co pan ma na myśli?

Współcześnie Eurowizja nie wyznacza trendów w muzyce. A to dlatego, że modne stały się muzyczne stacje telewizyjne i internet. Początkowo uczestników klasyfikowało międzynarodowe jury, dziś niestety wszystko jest zależne od esemesów. W rezultacie od kilkunastu lat Eurowizja jest konkursem politycznym. Utworzyły się koalicje głosujących na siebie państw, np. krajów bałkańskich czy byłego ZSRR. Często narzekamy, że polscy artyści zajmują słabe miejsca, ale proszę zwrócić uwagę, jak nisko klasyfikowane są Anglia, Francja czy Hiszpania, które nie mają wsparcia zagranicznej publiczności. To paradoks, bo są one przecież czołowymi graczami w światowym show-biznesie.

—rozmawiał Łukasz Lubański

Zobacz także:

Eurowizja bez Polski?

p>

Rzeczpospolita: Zachodnie media straszą Polskę, że jeśli media publiczne w naszym kraju się zmienią, to zostaniemy wykluczeni z Konkursu Piosenki Eurowizji. Pan od lat śledzi te konkursy.

Marek Sierocki: Moje najstarsze wspomnienie sięga roku 1974. Zwyciężył wówczas zespół Abba, który wykonał fantastyczną piosenkę „Waterloo". W latach 70. i 80. w całej Europie rodziny zasiadały przed telewizorami, oglądając zmagania artystów. W PRL natomiast konkurs był dla nas jednym z nielicznych okienek, dzięki którym mogliśmy poznawać europejską muzykę popularną. Wówczas Eurowizja kreowała naprawdę wielkie gwiazdy i przeboje.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790