Rzeczpospolita: Zachodnie media straszą Polskę, że jeśli media publiczne w naszym kraju się zmienią, to zostaniemy wykluczeni z Konkursu Piosenki Eurowizji. Pan od lat śledzi te konkursy.
Marek Sierocki: Moje najstarsze wspomnienie sięga roku 1974. Zwyciężył wówczas zespół Abba, który wykonał fantastyczną piosenkę „Waterloo". W latach 70. i 80. w całej Europie rodziny zasiadały przed telewizorami, oglądając zmagania artystów. W PRL natomiast konkurs był dla nas jednym z nielicznych okienek, dzięki którym mogliśmy poznawać europejską muzykę popularną. Wówczas Eurowizja kreowała naprawdę wielkie gwiazdy i przeboje.
Obecnie tak nie jest?
Dziś artyści biorący udział w tym konkursie nie są zapamiętywani z piosenek, które wykonują, tylko z wyglądu albo ze specyficznego zachowania.
Wielu ludziom współczesna Eurowizja kojarzy się z kiczem...