Dawid Kubacki po pierwszej serii był na piątym miejscu. W drugim skoku pofrunął na 99 m, ale nie poprawił ostatecznie lokaty. Nie obronił tytułu mistrza świata z 2019 r. z Seefeld. - Jeżeli chodzi o mnie, to niedużo brakło, bo gdyby to było lepiej rozpoczęte i trafione w próg, to wszystko byłoby w zasięgu ręki. Dzisiaj Piotrek dokonał tej sztuki, z czego ja się będę bardzo cieszył. Kończę na piątym miejscu, które wydaje mi się okej. To nie jest powód do zamartwiania się. Mam świadomość, że stać mnie było na więcej - przyznał w rozmowie z Eurosportem.

Czy zwycięstwo Piotra Żyły było dla niego pocieszeniem? - Jak najbardziej. Kolega z drużyny zdobywa złoty medal. Mogę mu przekazać koszulkę. To jest super moment - powiedział.

Po drugim skoku Żyły wszyscy polscy skoczkowie wybuchnęli radością. Dawid Kubacki zapytany, co dokładnie krzyczał do złotego medalisty, przyznał, że nie pamięta. - Nie wiem. Pewnie, że "jest!", bo to było oczywiste. Ale nie powiem co, bo nie pamiętam. Mam nadzieję, że nie powiedziałem nic, co było słychać i będę się musiał tego wstydzić (śmiech) - opowiedział.

Dawid Kubacki jako powód swojego piątego miejsca wskazał spóźnione wyjścia z progu. - W obu skokach po trochę. To nie były duże różnice. Jeżeli chodzi o samo spóźnienie, to w tym drugim było większe. To zaważyło na odległości - stwierdził cytowany przez Onet.

- Tutaj przeważnie jest ciasno i niewiele brakuje. Jest to kolejne doświadczenie. Myślę, że najważniejsze jest to, że po zawodach pojedziemy wszyscy do hotelu z uśmiechem na ustach. Koniec końców medal jedzie do Polski. Ten najlepszy. Warto takie wspomnienia zbierać. Jeszcze trochę dni przed nami, więc - jak pokazała sobota - jest nad czym pracować. Warto nad tym pracować - zakończył Dawid Kubacki.