- Chciałbym startować w kolejnych latach, ale to mój ostatni sezon - zapowiedział Bjoerndalen ze łzami w oczach na konferencji prasowej. Jako powód przejścia na sportową emeryturę podał zdrowie i czas dla rodziny.
Od czasu swojego profesjonalnego debiutu w marcu 1993 roku, Bjorndalen zdobył 13 medali olimpijskich - osiem złotych, cztery srebrne i jeden brązowy.
Norweg jest najbardziej utytułowanym mężczyzną w historii zimowych igrzysk olimpijskich. Ogólnie, wśród wszystkich sportowców, jest numerem dwa - za swoją rodaczką, narciarką Marit Bjorgen, która ma w kolekcji 15 medali.
Podczas swojej wyjątkowej kariery, Bjoerndalen, zwany czasem "Kanibalem", 95 razy wygrywał zawody Pucharu Świata, 179 zajmował miejsce na podium. Puchar Świata zdobywał sześć razy.
Kiepska forma sprawiła jednak, że Norweg nie pojechał na tegoroczne igrzyska w Pjongczangu. Zamiast tego trenował swoją białoruską żonę, również biathlonistkę, Darję Domraczewą. Wyjechała ona z Korei ze złotym medalem sztafety i srebrem wywalczonym indywidualnie.
Bjoerndalen, znany z dokładności i starannego przygotowania, powiedział, że zdiagnozowano u niego migotanie przedsionków, które może prowadzić do powstania skrzepów krwi, udaru i niewydolności serca. - Chciałbym powiedzieć, że mam już dość i że jestem znudzony, ale nie, nie jestem. Teraz chcę zwolnić, zgodnie z zaleceniem teamu medycznego i mojej rodziny - powiedział.
Thomas Bach, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, uznał Bjoerndalena za "wzór do naśladowania". - Ole Einar Bjoerndalen jest jednym z największych sportowców wszech czasów - powiedział Bach dla AFP. - Udowodnił to wielokrotnie, ale co ważniejsze, stał się prawdziwym olimpijczykiem i wzorem dla młodych sportowców na całym świecie - dodał.