Formuła 1: Gorąco wokół Ferrari i Mercedesa

Zaplanowana na ten weekend inauguracja sezonu Formuły 1 na razie przebiega zgodnie z planem. Ściśle mówiąc – prawie zgodnie z planem.

Aktualizacja: 11.03.2020 18:59 Publikacja: 11.03.2020 18:54

Formuła 1: Gorąco wokół Ferrari i Mercedesa

Foto: AFP

W ostatniej chwili odwołano udział kierowców w spotkaniach z kibicami, a niektóre zespoły na własną rękę ograniczają rozmowy z dziennikarzami. Wszyscy członkowie ekip i pracownicy toru mają obowiązek zgłaszać objawy przeziębienia. Co najmniej cztery osoby z trzech ekip zostały w środę poddane kwarantannie w pokojach hotelowych oraz testom na obecność koronawirusa.

Organizatorzy pragnący przeprowadzić wyścig argumentują jednak, że w tym samym terminie odbywają się w Melbourne mecze krykieta i na trybunach zasiadają dziesiątki tysięcy osób. Inauguracja ligi futbolu australijskiego również ma odbyć się zgodnie z planem.

Formuła 1 – na wniosek promotora wyścigu – przełożyła jedynie planowaną na połowę kwietnia Grand Prix Chin. Reszta miała odbyć się planowo, ale organizatorzy rundy w Bahrajnie (tydzień po Grand Prix Australii) podjęli decyzję o rozegraniu wyścigu bez udziału publiczności. Melbourne nie rozważa takiej opcji, paradoksalnie licząc na jeszcze większą frekwencję niż w ostatnich latach.

Władze Formuły 1 twierdzą, że podchodzą do sprawy naukowo. Uruchomiono komórkę kryzysową, która zbiera się co dwa dni i analizuje sytuację. Nie da się jednak ukryć, że najwięcej do powiedzenia mają rządy poszczególnych krajów i organizatorzy.

Bahrajn nie wpuszcza samolotów z Dubaju – głównego portu przesiadkowego w regionie, przede wszystkim na trasie z Melbourne do Manamy – i podróżujący wraz z cyrkiem F1 pasażerowie praktycznie co chwila są informowani o zmianach w połączeniach, np. o przełożeniu wylotu z Bahrajnu na niedzielny poranek, czyli kilka godzin przed startem wyścigu.

Po Grand Prix Bahrajnu zespoły wracają do swoich europejskich baz, a dwie ekipy (Ferrari i AlphaTauri) oraz producent opon Pirelli mają fabryki we Włoszech. Udało im się opuścić kraj w trakcie wprowadzania coraz ostrzejszych restrykcji dla podróżujących, a w Australii zostali poddani testom na obecność koronawirusa. Co dalej? Nie wiadomo.

Rząd Wietnamu, gdzie Formuła 1 ma ścigać się w pierwszy weekend kwietnia, wprowadza zaostrzone przepisy wizowe wobec coraz większej liczby krajów – na czele z Włochami. Co robi F1, a raczej posiadacze praw komercyjnych – Liberty Media? Negocjują „specjalne warunki" z władzami Wietnamu.

Sytuacja zmienia się na tyle dynamicznie, że nie można być pewnym, czy i które wyścigi odbędą się zgodnie z planem. Pesymiści – oby nie realiści – w padoku wieszczą, że sezon może zakończyć się dość wcześnie, a przecież tegoroczny kalendarz miał być rekordowy. 22 wyścigi na pożegnanie aktualnej wersji Formuły 1 i pełne napięcia oczekiwanie na gruntowną rewolucję we wszystkich regulaminach w sezonie 2021 – taki był plan pokrzyżowany przez koronawirusa. Jednak nawet bez epidemii niełatwo byłoby skupić się tylko na aspektach sportowych. Pomiędzy zimowymi testami i wyprawą do Melbourne siedem zespołów (poza Ferrari oraz Alfą Romeo i Haasem, które korzystają z włoskich silników) w ostrych słowach wyraziło swoje stanowisko w sprawie porozumienia między władzami sportu i Ferrari.

Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) poinformowała, że zawarto „ugodę" dotyczącą potencjalnych niezgodności zeszłorocznych jednostek napędowych Ferrari, ale „szczegóły porozumienia pozostaną w gronie zainteresowanych stron". Taka procedura jest zgodna z przepisami FIA, ale tak sformułowany komunikat rozwścieczył rywali, którzy zapowiedzieli, że zamierzają dojść do prawdy i nie wykluczają podjęcia kroków prawnych. FIA wyjaśniła natomiast, że najprawdopodobniej nie udałoby się udowodnić, że Ferrari obchodziło w zeszłym roku przepisy.

Konkurenci, którzy po ewentualnej dyskwalifikacji Scuderii (drugie miejsce podczas poprzednich MŚ) zgarnęliby zyski finansowe za wyższe pozycje, zrobią wszystko, by nie zamieść tej sprawy pod dywan.

Gorąco robi się także wokół Mercedesa. Co prawda FIA uznaje, że sprytny system z ruchomą kierownicą, dzięki któremu kierowcy zmieniają zbieżność przednich kół podczas jazdy, jest legalny, ale nie wyklucza to protestów ze strony rywali i próby narzucenia sędziom innej interpretacji.

Tuż przed Melbourne stwierdzono zresztą, że stosowane przez Mercedesa w zeszłym roku dodatkowe wloty powietrza przy tylnych hamulcach, pomagające w regulacji temperatury opon, są w tym sezonie nielegalne.

Ekipy ze środka stawki krytycznie spoglądają na zespół Racing Point, którego samochód jest niemal wierną kopią zeszłorocznego mistrzowskiego auta Mercedesa – tu także możliwe są przepychanki przed sądem.

Faworytami sezonu znów są starzy znajomi. Mercedes owocnie przepracował testy, a Ferrari otwarcie przyznaje, że jest z tyłu. Jeśli Lewis Hamilton ponownie rozstrzygnie rywalizację na swoją korzyść, to wyrówna osiągnięcie Michaela Schumachera i zdobędzie siódmy tytuł mistrza świata. Ma również szansę na pobicie innego rekordu: słynny Niemiec wygrał 91 Grand Prix, a urzędujący czempion ma na koncie 84 triumfy. Wydaje się, że w poprawieniu tego rekordu przeszkodzić Hamiltonowi może jedynie skrócenie kalendarza.

W ostatniej chwili odwołano udział kierowców w spotkaniach z kibicami, a niektóre zespoły na własną rękę ograniczają rozmowy z dziennikarzami. Wszyscy członkowie ekip i pracownicy toru mają obowiązek zgłaszać objawy przeziębienia. Co najmniej cztery osoby z trzech ekip zostały w środę poddane kwarantannie w pokojach hotelowych oraz testom na obecność koronawirusa.

Organizatorzy pragnący przeprowadzić wyścig argumentują jednak, że w tym samym terminie odbywają się w Melbourne mecze krykieta i na trybunach zasiadają dziesiątki tysięcy osób. Inauguracja ligi futbolu australijskiego również ma odbyć się zgodnie z planem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata