Kubica jest także kierowcą testowym i rezerwowym zespołu Alfa Romeo w Formule 1, a połączenie tych dwóch ról wiąże się nie tylko z ekwilibrystyką logistyczną i napiętym do granic możliwości kalendarzem. Do tego dochodzi związek z dwiema różnymi markami samochodów, a od strony sponsoringu – obecność konkurencyjnych firm paliwowych w fabrycznych zespołach DTM.
– Można sobie wyobrazić, że nie było to łatwe – mówi Kubica. – Dwie serie, dwie role i tak naprawdę połączenie dwóch sezonów w jednym roku kalendarzowym. Jednak wszystkim stronom zależało na tym, żebym startował w DTM i myślę, że udało się znaleźć kompromis.
Rozwiązaniem w tej skomplikowanej sytuacji było stworzenie prywatnego zespołu w DTM: Kubica będzie startował samochodem BMW, tak jak sześciu fabrycznych kierowców tego producenta, ale przygotowaniem i obsługą auta zajmą się fachowcy ze znanej w świecie wyścigów ekipy ART.
– To jeden z najlepszych zespołów, który można wybrać na rynku, jeśli nie najlepszy – mówi Kubica o zapleczu technicznym swojej ekipy. – Co ważne, cztery-pięć lat temu wystawiali już auta w DTM i mają doświadczenie. Wspominam o tym, bo poziom zespołów w DTM jest bardzo wysoki, są to ekipy fabryczne. Na początku na pewno nie będzie łatwo, ale jedną rzeczą, której na pewno nie zabraknie, jest ściganie.
Kalendarz DTM składa się z dziesięciu rund, po dwa wyścigi. Poza Niemcami (cztery weekendy), seria odwiedza także Belgię (inauguracja zmagań w ostatni weekend kwietnia), Rosję, Szwecję, Włochy, Wielką Brytanię i Holandię. Do tego dochodzą oficjalne testy, które odbędą się w połowie marca na włoskim torze Monza. Będzie to doskonały przykład wyzwań logistycznych dla kierowcy: 15 marca w Melbourne odbywa się pierwszy tegoroczny wyścig F1, gdzie Kubica będzie w roli kierowcy rezerwowego ekipy Alfa Romeo. Od poniedziałku do środy ma testować auto DTM pod Mediolanem, skąd poleci prosto do Bahrajnu, na drugą rundę F1.