Armia niespełnionych obietnic

Czy w świecie geopolitycznych starć, wojen handlowych, które mogą przerodzić się w nowe konflikty militarne, polskie siły zbrojne dają nam dziś poczucie bezpieczeństwa? A może wciąż powielamy błędy sprzed 80 lat?

Aktualizacja: 02.09.2018 17:04 Publikacja: 02.09.2018 00:01

Chlubą Polskich Sił Powietrznych jest 48 myśliwców F-16. Stacjonują one w dwóch bazach: w Krzesinach

Chlubą Polskich Sił Powietrznych jest 48 myśliwców F-16. Stacjonują one w dwóch bazach: w Krzesinach pod Poznaniem i Łasku pod Łodzią

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Przed II wojną światową Polska była w stanie wystawić 30 dywizji kadrowych, z których w czasie wojny mogła rozwinąć 36–40 dywizji. Liczebność całej polskiej armii w okresie pokoju nie przekraczała 250 tysięcy, w tym piechoty ok. 150 tysięcy.

A jak wygląda sytuacja polskiego wojska cztery lata po agresji Rosji na Ukrainie i dziesięć po tym, gdy najechała ona Gruzję? Polska armia liczy niewiele ponad 100 tysięcy żołnierzy, mniej więcej tyle samo ile liczyła przed początkiem wojny, która zachwiała ład w naszej części Europy.

W 2012 roku rząd PO i PSL – być może wyciągając wnioski ze starcia Rosji i Gruzji w 2008 r. – przyjął plan modernizacji sił zbrojnych na lata 2013–2022. Wojskowi i politycy obiecali rychły skok technologiczny w wyposażeniu wojska, priorytetem miała stać się budowa parasola ochronnego nad terytorium Polski, szumnie nazwanego tarczą antyrakietową. Siła armii miała zostać wzmocniona tzw. kłami – do nich zostały zaliczone dozbrojone w nowe pociski samoloty F-16, a także np. wyrzutnie rakiet ustawione nad polskim wybrzeżem.

Część tych planów udało się zrealizować. Po kilku latach negocjacji ze stroną amerykańską do samolotów F-16 zostały podczepione rakiety JASSM-ER, które mają zasięg kilkuset kilometrów. Pierwsza maszyna z taką bronią została zaprezentowana w trakcie sierpniowego AIR Show w Radomiu. Wybrzeża bronią dwa dywizjony rakiet o zasięgu do 200 km. Z priorytetowego programu budowy „tarczy polskiej" pozostało jednak niewiele. Armia zamówiła jedynie pociski Grom/Piorun, zdolne niszczyć cele w odległości kilku kilometrów. Nie udało się sfinalizować np. zakupu wyrzutni rakiet ziemia–ziemia Homar, które miały razić cele oddalone nawet o 300 km.

Poprzedni rząd zapowiedział zakup kilkudziesięciu francuskich śmigłowców Caracal, a także zestawów rakietowych Patriot. Na zapowiedziach się jednak tylko skończyło. Rząd PiS postanowił wprowadzić korekty do tego planu, przedstawił m.in. wizje zakupu dla armii nowoczesnych śmigłowców uderzeniowych, wozów piechoty, unowocześnionych niemieckich czołgów Leopard A4. Już niebawem żołnierz miał posiadać niemal kosmiczne wyposażenie osobiste, np. karabiny modułowe MSBS, nowe hełmy, a nawet zestawy monitorujące funkcje życiowe. Marynarka Wojenna powinna przyjąć na stan m.in. okręt obrony wybrzeża, nowy okręt patrolowy, a także okręt podwodny i zbiornikowiec.

Według zapowiedzi polityków PiS armia powinna zostać w ciągu kilku lat wręcz naszpikowana różnego rodzaju dronami – także uderzeniowymi. Siła armii miałaby zostać wzmocniona także samobieżnymi haubicami Krab. Zakładano też wsparcie programu bezpieczeństwa cybernetycznego i wsparcia kryptologicznego.

Szef MON Antoni Macierewicz (później zdymisjonowany) w przeciwieństwie do rządów PO-PSL postawił na budowę nowej formacji Wojsk Obrony Terytorialnej. Statystycznie jest lepiej: wydatki państwa na obronę wzrosły do 2 proc. PKB, na co od kilku lat naciskało NATO, a do 2030 roku założono, że wzrosną do 2,5 proc.

Wciąż mało jakości

Problem polega na tym, że jakościowo siła armii nie została wzmocniona. Bo rząd postanowił zakupić z budżetu MON samoloty dla ViP-ów, które pochłonęły znaczną część wydatków przeznaczonych na modernizację. Zakup ten z budżetu wojska zresztą ostro skrytykował NIK. Minister Macierewicz unieważnił – nie przedstawiając przekonujących argumentów – postępowanie przetargowe na zakup śmigłowców wielozadaniowych, a w ostatnich tygodniach służbę w Marynarce Wojennej zakończył jeden z czterech okrętów podwodnych.

Jedynym pozytywnym efektem już niemal trzyletnich działań ekipy PiS stało się podpisanie wiosną tego roku umowy na zakup dwóch zestawów Patriot, które trafią do armii za kilka lat. O wiele miesięcy opóźnione są kluczowe programy zakupów sprzętu dla wojska m.in. okrętów (w tym podwodnych) i samolotów. A żołnierze borykają się z brakami w wyposażeniu. Problemy są nawet z mundurami. Z magazynów wyciągane są i odnawiane stare metalowe hełmy.

„Pięść" wojsk pancernych oparta jest na przestarzałych posowieckich czołgach T-72 (które MON planuje remontować), a siły powietrzne na 30-letnich samolotach MiG-29 i Su-22 (od kilku tygodni uziemionych), z kolei średni wiek okrętu to 32 lata. O kuriozalnej sytuacji w armii świadczy ujawniony przez wojskowego eksperta z portalu Defence24 Juliusza Sabaka nowe „ubranie" śmigłowca Mi-24W w atrapy pocisków – tak „uzbrojoną" maszynę zaprezentowano na AiR Show w Radomiu.

Kulą u nogi okazuje się skomplikowany, niewydolny system zakupów dla armii. Nie ma też pewności, jak w kolejnych latach będzie wyglądał plan modernizacji technicznej wojska, MON nad nim ciągle pracuje.

Nie zachwyca też kondycja polskiej zbrojeniówki, Polska Grupa Zbrojeniowa notuje straty, a tylko niektóre zakłady – co ciekawe, utworzone w czasach II Rzeczypospolitej – w swojej ofercie mają najwyższej klasy sprzęt. Na przykład Huta Stalowa Wola produkuje armatohaubice Krab. Część firm została przed laty zlikwidowana lub sprywatyzowana, np. zakłady lotnicze, i państwo ma na ich funkcjonowanie ograniczony wpływ. Doskonale za to rozwijają się zakłady prywatne, np. WB Electronics, który produkuje drony.

Pod wpływem rosyjskiej agresji na Wschodzie rząd zdecydował się na budowę nowego rodzaju wojsk – obrony terytorialnej. Za kilka lat mają one liczyć 53 tys. żołnierzy, ale teraz jest ich 12 tys. Równolegle reformowany jest system kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi. Zmiana struktury potrwa około trzech lat, i nie odbędzie się prawdopodobnie bez pewnego chaosu kompetencyjnego.

Podtrzymać ducha

W tym samym czasie rząd postawił na znaczące zwiększenie obecności wojsk NATO w Polsce. Na zachodzie kraju stacjonuje już amerykańska brygada pancerna, a także siły powietrzne, z kolei w Orzyszu na Mazurach wielonarodowy batalion NATO. W Polsce przebywa, w zależności od pory roku i planowanych ćwiczeń, od kilkuset do kilku tysięcy żołnierzy sojuszniczych armii. Dzisiaj, zdaniem polityków, to jest główna gwarancja naszego bezpieczeństwa. Jednocześnie rząd zachęca amerykańskich polityków, aby na stałe przysłali do Polski swoich żołnierzy, gwarantuje, że dopłaci do ich pobytu.

Niektórzy analitycy, mówiąc o potencjalnej wojnie, twierdzą, że w przypadku wojny Rosja w ciągu kilku dni zajmie wschodnie rubieże kraju. Twarda obrona planowana jest na linii Wisły. Powinniśmy się bronić przez kilka, kilkanaście dni do czasu przyjścia nam z odsieczą NATO. Nie ma pewności, czy takie założenia są prawdziwe, bo plany działań na wypadek wojny są tajne, ale być może jest w tym trochę prawdy.

Jest jedno, co łączy przedwojenną i dzisiejszą władzę: to umiłowanie do hucznych parad i wielkich manewrów wojskowych, aby podtrzymać ducha patriotycznego uniesienia.

Ale czy to wystarczy?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przed II wojną światową Polska była w stanie wystawić 30 dywizji kadrowych, z których w czasie wojny mogła rozwinąć 36–40 dywizji. Liczebność całej polskiej armii w okresie pokoju nie przekraczała 250 tysięcy, w tym piechoty ok. 150 tysięcy.

A jak wygląda sytuacja polskiego wojska cztery lata po agresji Rosji na Ukrainie i dziesięć po tym, gdy najechała ona Gruzję? Polska armia liczy niewiele ponad 100 tysięcy żołnierzy, mniej więcej tyle samo ile liczyła przed początkiem wojny, która zachwiała ład w naszej części Europy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Żadnych czułych gestów