Sędziowie powinni wynająć agencję public relations - pisze Aleksander Tobolewski

Jeżeli rzecznicy powoływani przez ministra sprawiedliwości i Krajową Radę Sądownictwa nie dbają o wizerunek sędziów, to powinni postarać się o agencję, która ich będzie broniła – radzi prawnik Aleksander Tobolewski.

Aktualizacja: 24.09.2016 18:39 Publikacja: 24.09.2016 09:10

Sędziowie powinni wynająć agencję public relations - pisze Aleksander Tobolewski

Foto: Fotorzepa

Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich przybliżył mi problemy sędziów, ale wcale nie te, które były tematem obrad. Na przykład relacje sędziów z mediami. Zacząłem się zastanawiać, co w tym nie gra i doszedłem do wniosku, że mają sprzeczne interesy – co wytłumaczę. Media muszą dostarczać ludziom głównie rozrywki i sensacji, bo inaczej padną, gdyż mało kto chce czytać czy oglądać programy poświęcone trudowi górników i hutników, nadprodukcji jabłek z pestycydami – trafnie zresztą wyeksportowanych, bo po co truć rodaków.

Sędziowie natomiast mają pracę prozaiczną, często nieciekawą i bardzo często nienadającą się do pokazywania w świetle jupiterów. Bo co kogo obchodzi spór o miedzę, nawet jeśli jej zaoranie przyniosło niewinnemu obcięcie unijnych dotacji. Inaczej oczywiście jest, jeśli jak w filmie, przy okazji sporu ktoś wniesie do sądu granat lub uwiedzie sąsiadkę – fabuła jak z filmu „Sami swoi". Wtedy media będą oblegały sąd. Ale sędziowie też na tym nie wygrywają, bo po wydaniu wyroku ostentacyjnie wychodzą z sali, a reporterom odmawiają komentarzy, tłumacząc się etyką. A reporterzy ignorują ich etykę, bo bez pikantnych komentarzy sędziowie nie są w ogóle przydatni do emisji programu.

Codzienność jest nudna

Chyba że... po wydaniu wyroku, już po pracy, w zwykłym ubraniu pójdą do knajpy, wypiją, wsiądą do samochodu i odjadą z piskiem opon, przy okazji rozbijając kilka innych. Policji pokażą legitymację, służbową giwerę, a reporterom powiedzą, że mają ich... I to jest to! Wówczas pierwsze strony gazet, najlepsze spoty w telewizji, tej państwowej, za społeczne pieniądze, i tej prywatnej, też za pieniądze, tylko wyjęte z innej kieszeni podatnika. Do tego natychmiast dołożą wypowiedzi wszystkich przy władzy albo mających ochotę na władzę. Nie ma polityka, który by powiedział, że to odosobniony wypadek i żeby z powodu wyskoku jednego sędziego nie piętnować wszystkich w liczbie około 10 tys., którzy w ciągu roku rozpatrują ponad 15 mln spraw. Dziennikarze nie napiszą, że sędziowie po każdej sesji sądowej idą do domu ślęczeć nad uzasadnieniami, a nie szaleć po knajpach. Inaczej niż niektórzy posłowie, częściej bywający w sejmowym bufecie niż na sali sejmowej. Nawet minister sprawiedliwości, który ma za zadanie chronić image sędziów, jeszcze im dołoży, że ululany sędzia to już drugie pokolenie z tego samego sędziowskiego rodu . Nic to, że rodzice przez 40 lat byli wzorowymi sędziami, ale proszę – przez kumoterstwo ich córka też sędzią została i się upiła. Skandal i zgroza... Skąd się bierze zły wizerunek sędziów? Właśnie z mediów i ku mojemu zdumieniu ze strony rządowej! I im prędzej sędziowie zrozumieją, że nie mają szans na wygranie tego nierównego pojedynku z mediami i tymi, którzy w Polsce dla celów własnego wizerunku też sędziom dokładają, tym lepiej. Moim zdaniem należy zmienić taktykę. Oczywiście praca sędziów się nie zmieni i trzeba będzie dalej wydawać wyroki, wypełniać kwestionariusze itd.

Denaturat i whisky

W języku angielskim jest powiedzenie, że „jeśli nie można z nimi walczyć, dołącz do nich" lub „jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich". A ponieważ dla mediów liczy się pieniądz, sugerowałbym, najzupełniej serio, by sędziowie poprzez swoje władze – niepołączone z rządem i KRS – wyłożyli po sto złotych na rok i wynajęli agencję od public relations. Mieliby swoją własną, która dbałaby tylko i wyłącznie o wizerunek sędziów, wszystkich sędziów. Nie widzę absolutnie żadnych przeszkód, by agencja taka za pieniądze kupowała w mediach reklamy prosędziowskie, przygotowywała programy, przeciwdziałała negatywnym nagonkom, pokazała w atrakcyjny sposób pracę sędziów, a przy okazji uczyła ludzi kultury zachowania w sądzie (włączając w to podsekretarzy stanu MS). Ale nie jak w karykaturalnych programach typu „Sędzia Stanisław sądzi" które tak się mają do prawdziwej pracy sędziów jak spirytus denaturowany do 30-letniej whisky. Jeśli rzecznicy „oficjalni", powoływani przez MS i ci z KRS nie dbają – a uważam, że tego nie robią, o wizerunek sędziów, to sędziowie powinni mieć tylko dla siebie instytucję, która będzie go broniła.

Ugłaskać reportera

Dlaczego sędziowie nie zafundują sobie jednego organu na całą Polskę z prawdziwego zdarzenia, który, bez względu na to, z którego sądu pochodziłyby problemy (poza najwyższymi trybunałami), odpowiadałby na pytania dziennikarzy (na przykład w ramach Stowarzyszenia Iustitia lub innego specjalnie do tego powołanego)? Zwłaszcza na pytania dotyczące sędziów lub spraw związanych z nagonkową rolą mediów. Nie trzeba znać stanu sprawy ani akt, żeby reporterowi odpowiedzieć w taki sposób, żeby miał o czym napisać i wziąć wierszówkę, a sprawy wcale niepotrzebnie nie zaogniać. Gdy rzecznicy mówią reporterom, że sami nic nie wiedzą i że nie mają nic do powiedzenia, bo to tajemnica lub nic jeszcze nie wiadomo – to taka informacja przynosi więcej szkody niż pożytku. Trzeba dostrzec, że od obecnych władz (korporacyjnych i oficjalnych), sędziowie pomocy nie otrzymują i nie otrzymają. Jeśli stan taki będzie trwać, to wiarygodność sędziów spadnie poniżej wiarygodności parlamentarzystów – co dla mnie będzie absurdem. Stowarzyszenia ogólnopolskie sędziów mają dbać o wizerunek wszystkich sędziów, czego dzisiaj na pierwszy rzut oka nie robią, a jeżeli coś robią, to mało skutecznie.

I nie ma się czego wstydzić! Gdy w mojej prowincji w Kanadzie opinie o adwokatach i notariuszach zaczęły lecieć na łeb na szyję – może nawet i słusznie, to Rada Adwokacka i Izba Notarialna wysupłały fundusze i regularnie reklamują adwokatów i notariuszy jako tych, bez których nawet oddychać się nie da. I skutki są! – Przynajmniej statystycznie, bo ja ani więcej, ani mniej pracy z tego nie mam. Ale przynajmniej ilość głupich dowcipów o adwokatach spadła.

Więc niech ktoś o tym pomyśli. W razie konieczności chętnie pomogę!

Autor jest adwokatem, od 35 lat prowadzi kancelarię adwokacką w Montrealu

Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich przybliżył mi problemy sędziów, ale wcale nie te, które były tematem obrad. Na przykład relacje sędziów z mediami. Zacząłem się zastanawiać, co w tym nie gra i doszedłem do wniosku, że mają sprzeczne interesy – co wytłumaczę. Media muszą dostarczać ludziom głównie rozrywki i sensacji, bo inaczej padną, gdyż mało kto chce czytać czy oglądać programy poświęcone trudowi górników i hutników, nadprodukcji jabłek z pestycydami – trafnie zresztą wyeksportowanych, bo po co truć rodaków.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem