Memches: Pycha oświeconego rozumu

Rosnące poparcie w krajach UE dla formacji populistycznych czy nacjonalistycznych nie bierze się znikąd – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 17.04.2016 21:04 Publikacja: 17.04.2016 20:00

Memches: Pycha oświeconego rozumu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Artura Beckera, polsko-niemieckiego pisarza i publicystę, oburzyło zachowanie Andrzeja Dudy, który na wiecu w Otwocku do zgromadzonych tam osób wypowiedział słowa: „w Polsce to my jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii". Przyglądający się wydarzeniom nad Wisłą z perspektywy Niemiec pisarz ocenił w tekście opublikowanym w „Rzeczpospolitej" wystąpienie prezydenta Polski jako skandal. A zinterpretował je następująco: „(...) dychotomia »my–wy«, czyli »lepsi–gorsi«, »patrioci–zdrajcy«, jest wręcz typową figurą retoryczną prawicowej narracji".

Niewątpliwie Becker wyrwał słowa Dudy z kontekstu. Prezydent w swojej mowie wyraźnie odniósł się do spraw, które stały się przyczyną zmiany władzy w Polsce w ubiegłym roku. Przypomniał o tym, co nie wywoływało niepokoju w Europie – „zamiecionych pod dywan" aferach czy „zaprzeczających rzeczywistości" wynikach wyborów samorządowych w 2014 roku. I podkreślił rzecz oczywistą: gospodarzem w Polsce jest naród polski, to nim są owi „ludzie pierwszej kategorii".

Jak PRL i NRD

Im zaś Duda przeciwstawił wpływowe grupy interesów robiące teraz raban na cały świat, gdyż drżą one ze strachu przed zmianami, które mogłyby je pozbawić przywilejów, nieuzyskanych bynajmniej na demokratycznej ścieżce.

Ale przecież prezydent w swojej ogólnej wizji nie odkrył Ameryki. Zjawisko patologii cechujących wyłanianie się elit w społeczeństwach postkomunistycznych jest przez socjologów dostrzegane i badane od ćwierć wieku. Można tu wymienić chociażby dorobek pochodzącej z Polski kanadyjskiej badaczki Marii Łoś, emerytowanej profesor Uniwersytetu Ottawy.

Jeśli tak, to Becker nie pojmuje lub nie chce pojąć przyczyny, dla której PiS cieszy się wciąż olbrzymim poparciem społecznym. Pisarz z jednej strony uczciwie przyznaje, że Platforma Obywatelska ma na swoim koncie karygodne błędy popełnione w okresie sprawowania przez nią władzy, lecz z drugiej nie przyjmuje do wiadomości, że formacja Jarosława Kaczyńskiego wyraża niezadowolenie znaczącej części Polaków z kierunku, w jakim szedł ich kraj pod rządami PO, a wcześniej innych partii okrągłostołowego establishmentu.

Rzecz jasna sam sprzeciw wobec czyjejś polityki to za mało. Nie wystarczy chłostać PO, trzeba jeszcze umieć przedłożyć sensowną alternatywę. Propozycje gospodarcze PiS są kontrowersyjne i dyskusyjne – wymagają poważnej merytorycznej dyskusji, z dala od politycznego spektaklu, jakim są przede wszystkim awantury o Trybunał Konstytucyjny.

Tyle że Becker przypuścił atak na ugrupowanie Kaczyńskiego głównie po to, żeby wyłożyć swoje ideologiczne i światopoglądowe kredo. Próżno w tekście pisarza szukać uwag dotyczących takich spornych inicjatyw rządu Beaty Szydło, jak podatek handlowy czy ustawa o obrocie ziemią. PiS to dla Beckera zło wcielone, więc z samej swojej istoty jest dla niego godne wyłącznie potępienia.

Jedno z najcięższych oskarżeń kierowanych przez pisarza pod adresem partii Kaczyńskiego brzmi: „Polska, którą chcecie stworzyć, jest ksenofobiczna, prawicowa, nacjonalistyczna". Becker przewiduje, że okres władzy PiS będzie „najczarniejszą jak dotychczas kartą ze wszystkich w polskiej historii po 1989 roku". I nie waha się tej karty porównywać do PRL czy NRD.

Czarno-biały obraz

Temu rzekomemu barbarzyństwu pisarz przeciwstawia Unię Europejską ufundowaną na humanizmie. Becker afirmuje mające swoje źródła w oświeceniu i sekularyzacji „samokrytycyzm" i „samoświadomość". Kreśli obraz UE jako realizującej się utopii, czego przejawem ma być dobrobyt krajów, których autor tekstu nie wymienia, ale możemy się domyślać, że chodzi między innymi o Niemcy.

Ten hurraoptymizm pisarza wobec Unii nie znajduje jednak potwierdzenia w wydarzeniach, których od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami w Europie. Konflikty społeczne na tle różnic zarówno kulturowych, jak i majątkowych są na Starym Kontynencie faktem, podobnie jak widmo Brexitu, niezależnie od tego, jaki będzie ostateczny rezultat czerwcowego referendum nad Tamizą.

Rosnące poparcie w krajach UE dla formacji populistycznych czy nacjonalistycznych, które głośno kontestują unijną politykę imigracyjną (a więc takie partie, jak Alternatywa dla Niemiec), nie bierze się przecież znikąd.

Becker jednak wybiera czarno-biały obraz, który przedstawia po jednej stronie oświeconych Europejczyków, po drugiej zaś – barbarzyńskich nacjonalistów. Tyle że z wywodów pisarza wyziera tak naprawdę pycha oświeconego rozumu. Samokrytycyzm ma bowiem swoje granice. Jego orędownicy oczekują na przykład od katolików, aby ci podejmowali krytyczną refleksję nad nauczaniem Kościoła, którego są wiernymi. Ale czy entuzjaści oświecenia podejmują ją nad tym, co uważają za fundament nowoczesnej Europy? W tekście Beckera tego nie widać.

Dziedzictwo oświecenia pisarz traktuje nie krytycznie, lecz niczym prawdę objawioną, której trzeba wyłącznie strzec przed zakusami barbarzyńców. Stanowisko takie ma więcej wspólnego z tęsknotą za feudalizmem niż z obroną demokracji. Wyczuwa się w nim postawę zadowolonego z siebie europejskiego intelektualisty, który posługuje się swoistą dystynkcją jako formą wyrażenia swojej pogardy dla ciemnego polskiego motłochu dającego posłuch nie tym autorytetom, co trzeba.

Nie mogę sobie też odmówić komentarza do ostatniego akapitu tekstu Beckera, czyli nieudanej próby zdemaskowania Władimira Sołowjowa jako guru Władimira Putina. Nie wiem, czy gospodarz Kremla zaczytuje się w dziełach tego XIX-wiecznego rosyjskiego filozofa religijnego, jak sugeruje pisarz. Jeśli nawet tak się dzieje, to w polityce Putina tego nie widać.

To prawda, że – jak dowiadujemy się od Beckera – w „Krótkiej opowieści o Antychryście" Sołowjow przedstawił wizję zjednoczonych stanów Europy pod przywództwem tytułowej postaci. Ale bynajmniej w utworze tym nie chodzi o przepowiadanie przyszłości. To ponadczasowe rozważania nad osobowym złem, które wciela się w fałszywego mesjasza – wielkiego filantropa będącego jednocześnie prorokiem nowej światowej religii.

Uwodzi on ludzkość dążeniem do porozumienia ponad wszelkimi podziałami czy troską o los zwierząt. To są jednak pozory dobra, ponieważ stawia warunek: ceną pokoju i powszechnej równości – czyli zrealizowanej utopii – ma być między innymi oddanie mu pokłonu przez chrześcijan wszystkich wyznań. Uzurpuje więc sobie pozycję Jezusa Chrystusa.

Środek socjotechniczny

Sołowjow przestrzega zatem przed obietnicą „końca historii" – przed ideą świeckiego zbawienia, która przecież zaczęła robić zawrotną karierę u zmierzchu XX stulecia, a której zdaje się hołdować Becker. Zawiera ona tezę, że zachodnie społeczeństwo mieszczańskie z panującymi w nim liberalnymi cnotami jest gwarantem powszechnego szczęścia. Wystarczy tylko przyjąć, że sprzeczność interesów politycznych czy różnice w wymiarze aksjologicznym są złudzeniem, i można budować wieżę Babel. Na pysze oświeconego rozumu.

Trzeba jednak tu również nadmienić, że Sołowjow był prekursorem XX-wiecznego ekumenizmu i bynajmniej nie przeciwstawiał Rosji Zachodowi. Czuł się Europejczykiem, przestrzegał natomiast przed ekspansją krajów dalekowschodnich. Chrześcijaństwo traktował zaś w sposób głęboki i przenikliwy.

Gdzież zatem owo oddziaływanie Sołowjowa na Putina? Jeśli bowiem nawet prezydent Rosji odwołuje się do prawosławia, to stanowi ono dla niego środek socjotechniczny, a nie źródło moralnej odnowy społeczeństwa, nad którym sprawuje władzę.

Artura Beckera, polsko-niemieckiego pisarza i publicystę, oburzyło zachowanie Andrzeja Dudy, który na wiecu w Otwocku do zgromadzonych tam osób wypowiedział słowa: „w Polsce to my jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii". Przyglądający się wydarzeniom nad Wisłą z perspektywy Niemiec pisarz ocenił w tekście opublikowanym w „Rzeczpospolitej" wystąpienie prezydenta Polski jako skandal. A zinterpretował je następująco: „(...) dychotomia »my–wy«, czyli »lepsi–gorsi«, »patrioci–zdrajcy«, jest wręcz typową figurą retoryczną prawicowej narracji".

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?