Poprzedni szef HSW Bernard Cichocki, wprowadzony do huty w czasach dobrej zmiany w końcu września tego roku, zrezygnował z posady w sektorze zbrojeniowym i wybrał spokojniejszy odcinek w biznesie – kieruje jedną ze spółek KGHM.
Problem w tym, że podkarpacka fabryka realizuje właśnie największy w historii krajowej zbrojeniówki kontrakt obronny (za ok. 4,5 mld zł) na haubice Krab i moździerze Rak. Do tego HSW jest w centrum przygotowań do przejęcia amerykańskich technologii związanych z tarczą powietrzną Wisła: ma w ramach kooperacji z koncernami z USA zarządzać projektami i robić wyrzutnie dla polskich zestawów Patriot.
Czytaj także: Wystrzeliła podkarpacka artyleria
Klucz polityczny
W końcu zeszłego tygodnia pierwszy wprowadzający kontrakt z przedstawicielami koncernu Raytheon, producentem systemu Patriot, podpisywali ze strony HSW członkowie zarządu huty, wiceprezesi Jacek Kosiński i Bartłomiej Zając. – W momencie, kiedy w HSW konstytuuje się centrum wdrażania nowych, amerykańskich technologii związanych z wdrażaniem rakietowych rozwiązań towarzyszących realizacji gigantycznego programu obrony powietrznej Wisła, a huta nie ma gospodarza, to nie wygląda to dobrze – mówi zbliżone do HSW nasze źródło ze Stalowej Woli.
Z drugiej strony obserwatorów stalowowolskiej sceny politycznej nie dziwi przedłużający się wakat na fotelu prezesa HSW. – Regionalni politycy, w tym wpływowy prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny (utrzymał stanowisko, wygrywając w pierwszej turze), czekali na rozstrzygnięcia w wyborach samorządowych i ewentualne przetasowania w gronie lokalnych decydentów. Od lat miejscowa władza chce mieć wpływ na meblowanie zarządów w państwowych spółkach – mówi nasz informator.