Szkoda parkingowa: kartka za wycieraczką z numerem telefonu sprawcy to za mało - wyrok Sądu Okręgowego

Co robić w razie stłuczki na parkingu, gdy nie możemy doczekać się na kierowcę uszkodzonego auta? Zostawienie za wycieraczką kartki z nazwiskiem i numerem swojego telefonu absolutnie nie wystarczy - stwierdziły sądy.

Aktualizacja: 04.01.2019 21:25 Publikacja: 04.01.2019 13:11

Szkoda parkingowa: kartka za wycieraczką z numerem telefonu sprawcy to za mało - wyrok Sądu Okręgowego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Renata J. podczas manewru cofania nie zachowała należytej ostrożności i uderzyła w  prawidłowo zaparkowaną toyotę. Twierdziła, że czekała na kierowcę tego auta, ale ten nie nadchodził, więc pozostawiła mu na szybie kartkę ze swoim nazwiskiem i numerem telefonu. Problem w tym, że gdy kierowca przyszedł następnego dnia, nie znalazł wiadomości od Renaty J., lecz zupełnie inną, od anonimowej osoby.

"Ma pan uszkodzony tył samochodu, rej. samochodu, który to zrobił p. (...) czerwony nr rej (...)" - brzmiała wiadomość umieszczona w foliowej torebce jako zabezpieczeniu przed padającym deszczem.

Właścicielka toyoty Irena T. zaraz zgłosiła się na policję, która bez trudu ustaliła dane sprawcy kolizji  i numer jego polisy ubezpieczeniowej. Renata J. nie kwestionowała swojej odpowiedzialności i przyjęła mandat w kwocie 100 zł. Liczyła, że to koniec nieprzyjemności. Posiadała przecież polisę OC, z której mogła być naprawiona szkoda w aucie Ireny T.

W wyniku kolizji na parkingu w toyocie uszkodzone zostały: zderzak tylni, wzmocnienie, uchwyt zderzaka oraz osłona zderzaka. Objęte naprawą elementy wymagały wymontowania, lakierowania i wmontowania. Naprawa tych uszkodzeń w autoryzowanej stacji dealerskiej wyniosła 4325,85 zł. W czasie naprawy, przez 4 dni Irena T. korzystała z wynajmowanego pojazdu zastępczego. Koszt najmu wyniósł 738 zł.

Ubezpieczyciel wystąpił o zwrot

Szkoda została zgłoszona ubezpieczycielowi pojazdu Renaty J., który wypłacił autoryzowanej stacji dealerskiej 5063,85 zł. Zwrotu tej kwoty zażądał od sprawczyni szkody jego następca prawny - spółka X. Argumentował, że Renata J. oddaliła się z miejsca zdarzenia nie powiadamiając poszkodowanej o zdarzeniu drogowym - nie podała danych dotyczących polisy ubezpieczeniowej lub zakładu ubezpieczeń, a także danych pojazdu który uczestniczył w kolizji. Zgodnie z art.  43 pkt 4 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych zakładowi ubezpieczeń przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący zbiegł z miejsca zdarzenia.

Sprawa trafiła do sądu, gdyż Renata J. kwestionowała ustalenia ubezpieczyciela. Według jej wersji, wcale nie uciekła, lecz po dłuższym czasie oczekiwania na kierowcę toyoty, zostawiła mu przy aucie kartkę ze swoimi danymi i  numerem telefonu.

Sąd Rejonowy w Zduńskiej Woli uznał jednak takie tłumaczenie za niewiarygodne: gdyby tak było, to anonimowa osoba nie miałaby powodu zostawiać wiadomości dla kierowcy poszkodowanego auta. Z zeznań poszkodowanej wynikało, że poza kartką w foliowej torebce zawieszonej na klamce pojazdu nie znalazła żadnej innej kartki. Według Sądu trudno zakładać, aby ktokolwiek inny tę kartkę usunął.

Minimum staranności

Sąd przypomniał, że w art. 16 ust 2 pkt. 1 i 2 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych przewidziano katalog zachowań, jakie sprawca zdarzenia drogowego winien bezwarunkowo podjąć. Otóż sprawca zdarzenia może oddalić się z miejsca zdarzenia pod warunkiem, że przekaże pokrzywdzonemu informacje dotyczącą danych zakładu ubezpieczeń, numeru polisy i związane z nimi dane pojazdu w sposób zapewniający ich ujawnienie.

- Jest to minimum jakiego należy oczekiwać od sprawcy kolizji. Zapewnić to może np. poprzez umieszczenie informacji za wycieraczką, w drzwiach, pod klamką. Informacja ta winna zostać zabezpieczona przed zniszczeniem lub przypadkową utratą np. poprzez umieszczenie jej w foliówce i przywiązanie klamki (jak zrobił to anonimowy świadek). Kumulatywnie z powyższym sprawca winien niezwłocznie powiadomić o zdarzeniu zakład ubezpieczeń. Informację tę może podać w drodze telefonicznej, listownej lub e-mailowej. Może on także zgłosić się do najbliższej placówki zakładu - podkreślił Sąd.

Renata J. nie zawiadomiła ubezpieczyciela o zdarzeniu na parkingu. Poza tym nawet, jeśli rzeczywiście podjęła próbę przekazania swojego numeru telefonu i nazwiska właścicielowi toyoty, to i tak dane takie nie są informacją pozwalającą na zidentyfikowanie zakładu ubezpieczeń, w którym wykupiona została polisa OC sprawcy. Pozwana nie dochowała więc powinności na niej ciążących. Dlatego Sąd zasądził od niej na rzecz powodowej spółki 5063,85 zł wraz z odsetkami od dnia wytoczenia powództwa.

Niedbalstwo i to rażące

Renata J. zaskarżyła wyrok Sądu I instancji zarzucając przekroczenie granic swobodnej oceny dowodów i stwierdzenie, że zbiegła z miejsca zdarzenia. Sąd Okręgowy w Sieradzu nie dopatrzył się jednak żadnych nieprawidłowości, które uzasadniałyby zmianę zaskarżonego wyroku i oddalenie powództwa. Wyjaśnił też, że pojęcia „zbiegnięcia z miejsca zdarzenia" z ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych nie należy utożsamiać z podobnym pojęciem z prawa karnego ( art. 178 k.k. ).  Prawo karne przewiduje zaostrzenie odpowiedzialności karnej w przypadku zbiegnięcia z miejsca wypadku z uwagi na nieudzielenie przez sprawcę wypadku pomocy ofiarom wypadku, a także w celu przeciwdziałania zrachowaniom sprawcy zmierzającym do uniknięcia odpowiedzialności karnej i uniemożliwienia ustalenia przyczyn wypadku, w tym stanu nietrzeźwości sprawcy. W przypadku ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu mechanicznego chodzi zaś przede wszystkim o działanie sprawcy zmierzające do uniknięcia odpowiedzialności cywilnej za wyrządzoną szkodę.

- Gdyby zamiarem pozwanej nie było opuszczenie miejsca zdarzenia w celu uniknięcia odpowiedzialności, to najpóźniej po przyjeździe do domu zadzwoniłaby np. na policje i poinformowała o zdarzeniu lub zgłosiła zdarzenie ubezpieczycielowi, czego jednak nie zrobiła - pokreślił Sąd Okręgowy w Sieradzu oddalając apelację.

Dodał, że nawet gdyby uwierzyć Renacie J., to i tak jako rażące niedbalstwo należałoby ocenić pozostawienie luzem kartki na samochodzie, bez żadnego zabezpieczenia od zjawisk atmosferycznych, w sposób dostępny dla każdego. Sąd zauważył też, że pozwana mogła podjąć próby ustalenia danych właściciela toyoty, pytając chociażby mieszkańców bloku, przed którym doszło do kolizji.

Wyrok jest prawomocny.

Sygn. akt I Ca 273/18

Renata J. podczas manewru cofania nie zachowała należytej ostrożności i uderzyła w  prawidłowo zaparkowaną toyotę. Twierdziła, że czekała na kierowcę tego auta, ale ten nie nadchodził, więc pozostawiła mu na szybie kartkę ze swoim nazwiskiem i numerem telefonu. Problem w tym, że gdy kierowca przyszedł następnego dnia, nie znalazł wiadomości od Renaty J., lecz zupełnie inną, od anonimowej osoby.

"Ma pan uszkodzony tył samochodu, rej. samochodu, który to zrobił p. (...) czerwony nr rej (...)" - brzmiała wiadomość umieszczona w foliowej torebce jako zabezpieczeniu przed padającym deszczem.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP