Pracownicze plany kapitałowe ruszyły 1 lipca. Mają nas zachęcić do dodatkowego oszczędzania na cele emerytalne. To konieczność, bo jak przyznaje nawet rząd, emerytury wypłacane z ZUS już teraz są niskie w stosunku do wynagrodzeń, a w przyszłości sytuacja jeszcze się pogorszy. Nie pomaga nam demografia. Żyjemy coraz dłużej, a liczba urodzeń pozostaje na bardzo niskim poziomie. Polskie społeczeństwo szybko się więc starzeje. Przybywa emerytów, natomiast liczba osób w wieku produkcyjnym, które pracują także na opłacenie ich świadczeń, maleje. Na to nakłada się skrócenie wieku emerytalnego.
To wszystko sprawia, że tak zwana stopa zastąpienia, czyli relacja emerytur do wynagrodzeń, będzie w nadchodzących latach szybko spadać z dzisiejszych około 55 proc. nawet do 25 proc. – Obecna średnia emerytura mężczyzny to około 2,8 tys. zł brutto, a kobiety 1,7 tys. zł brutto. Proszę sobie wyobrazić, że będzie o połowę mniej. Upowszechnienie dodatkowych form gromadzenia kapitału emerytalnego jest niezbędne dla zapewnienia bezpiecznego rozwoju społeczno-gospodarczego – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
Jako pierwsze PPK udostępniły swoim pracownikom firmy zatrudniające co najmniej 250 osób. Pozostałe przedsiębiorstwa będą włączane do programu stopniowo, co pół roku. Te, które zatrudniają od 50 do 249 osób, już od początku 2020 r.
Pracownicy odłożą w PPK co miesiąc od 2 proc. do 4 proc. swojej pensji brutto. Pracodawca dołoży im do tego od 1,5 do 4 proc. pensji. Osoby z niskim zarobkami zamiast 2 proc. będą mogły odkładać mniej, minimalnie 0,5 proc. pensji. Swoją część poprzez Fundusz Pracy dorzuci też państwo. Każdemu oszczędzającemu dopłaci 250 zł wpłaty powitalnej oraz dodatkowo 240 zł dopłaty rocznej.
Program PPK został utworzony z myślą o tym, aby jego uczestnicy oszczędzali w nim aż do ukończenia 60. roku życia, jednak na każdym etapie tego oszczędzania pracownik będzie miał dostęp do swoich pieniędzy. Zarówno przed osiągnięciem 60. roku życia, jak i później. Jeśli zechce wypłacić pieniądze przed tym terminem, wystarczy, że złoży wniosek w tej sprawie. Oszczędności zostaną wówczas pomniejszone o dopłaty, które otrzymał od państwa. Dodatkowo część dopłacona przez pracodawcę zostanie pomniejszona o 30 proc. Stanie się tak dlatego, że wpłaty te są zwolnione ze składek na ubezpieczenia społeczne. Potrącone 30 proc. zostanie jednak zapisane jako składka pracownika na jego ubezpieczenie emerytalne w ZUS. Przy zwrocie zostanie też potrącony podatek od dochodów kapitałowych.