Przez zagrożenie koronawirusem załatwianie spraw urzędowych to droga przez mękę. Dziś trudno coś załatwić z marszu, na wizytę w urzędzie najczęściej trzeba umówić się telefonicznie, a urzędnicy najchętniej wszelkie sprawy załatwialiby bez kontaktu z petentami. Jednym z koronawirusowych wynalazków fiskusa są skrzynki, do których można wrzucić dokumenty. Eksperci nie mają jednak złudzeń: taka urzędowa urna, choć zaplombowana i wystawiona w holu urzędu, poświadczenia nie da. To podatkowa pułapka, którą lepiej omijać szerokim łukiem.
Czytaj także:
Koronawirus: otwarcie urzędów - jakie sprawy można załatwić
Frontem do klienta
– W holach urzędów obsługujących podatników, i w tych zwykłych, i w dużych, wyspecjalizowanych, pojawiły się specjalne skrzynki podawcze. To zaplombowane urny, do których można wrzucić dokumenty adresowane do fiskusa. Moi klienci są też pouczani o możliwości złożenia dokumentów w ten sposób. Korzystanie z takiego rozwiązania jest jednak bardzo ryzykowne – przestrzega Michał Wojtas, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii EOL.
Urny pojawiły się w wielu urzędach w czasie lockdownu, w końcówce rozliczenia PIT. Jak tłumaczą eksperci, to rozwiązanie tylko w teorii ułatwia życie podatnikom. W praktyce to pułapka, która może skończyć się katastrofą.