Projektem nowej ordynacji podatkowej zajmują się już posłowie. Do końca kadencji zostały jednak tylko dwa posiedzenia. Czy jest sens pospiesznego uchwalania tak ważnej ustawy?
Gdyby projekt miał iść do kosza, to szkoda by było niemal pięciu lat pracy komisji, w której i ja miałam zaszczyt pracować. Dołożyliśmy starań, by projekt był jak najlepszy, czyli wyważał interesy podatników i administracji skarbowej. Chciałabym, żeby nową ordynację uchwalono, i wierzę, że znajdzie się sposób, by parlament zrobił to według wszelkich zasad sztuki legislacyjnej. Ale nawet jeśli się z tym nie upora w tej kadencji, to myślę, że nasza praca się nie zmarnuje i w przyszłości w jakiś sposób będzie wykorzystana.
W projekcie jest kilka rozwiązań zupełnie rewolucyjnych, wprowadzających różne formy „niewładczego" załatwiania spraw przez urzędy skarbowe, m.in. poprzez negocjacje i porozumienia. Jakże to dalekie od dzisiejszych działań wielu urzędów skarbowych...
Proponujemy cztery takie instytucje. Po pierwsze, umowę podatkową, czyli rodzaj ugody procesowej. W przypadku sporu strony będą mogły zawrzeć kompromis. Druga to mediacja, która też może prowadzić do takiej umowy z udziałem osoby trzeciej. Chcemy też, by zadziałały konsultacje skutków podatkowych danej transakcji. Proponujemy wreszcie umowę o współdziałanie, która będzie dotyczyła największych podatników. W skrócie: oni będą dla administracji przejrzyści, a administracja ogranicza u nich kontrole.
Podczas pięciu lat pracy komisji sporo się zmieniło. Dziś podatnicy są przejrzyści, bo muszą składać Jednolite Pliki Kontrolne i informować o schematach podatkowych. Czy wobec takich zmian te procedury mają jeszcze sens?