NIK miażdży Biuro Wyborcze

Nieprawidłowości były nie tylko przy wyborach samorządowych, ale też m.in. europejskich – ustaliła izba.

Aktualizacja: 26.06.2015 21:58 Publikacja: 25.06.2015 21:13

Po skandalu z wyborami samorządowymi do dymisji podali się m.in. przewodniczący PKW Stefan Jaworski

Po skandalu z wyborami samorządowymi do dymisji podali się m.in. przewodniczący PKW Stefan Jaworski (z lewej) i szef KBW Kazimierz Czaplicki (zdjęcie z 2011 r.)

Foto: Fotorzepa/Radek Pasterski

Wybory samorządowe odbyły się 16 listopada 2014 r., ale z powodu awarii systemu informatycznego wyniki poznaliśmy po tygodniu. W dodatku znacznie odbiegały od wyników sondażowych. Wpływ na to mógł mieć spot Państwowej Komisji Wyborczej wprowadzający w błąd odnośnie do książeczki do głosowania. W efekcie w listopadzie do Krajowego Biura Wyborczego wkroczyła Najwyższa Izba Kontroli.

Wstępne ustalenia prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski ogłosił pod koniec marca. Jednak to niejedyna kontrola NIK w Krajowym Biurze Wyborczym. Jak co roku zbadała ona wykonanie budżetu ministerstw i instytucji, w tym KBW. Wyniki poznała już „Rzeczpospolita".

Kontrolerzy w dużej mierze piszą w raporcie o błędach w wyborach samorządowych, o których w marcu mówił już prezes NIK. Zdaniem izby KBW nie określiło precyzyjnie wymagań systemu do obsługi wyborów, a później go dopuściło, choć źle wypadł w testach. W dodatku audyt bezpieczeństwa zamówiono dopiero na 13 dni przed wyborami.

W efekcie system zawierał krytyczne błędy. Możliwy był nieautoryzowany dostęp. Inny błąd w algorytmie ustalania wyników przy remisie wyborczym usunięto dopiero w czasie wyborów.

– NIK zawiadomiła prokuraturę o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w sprawie nieprawidłowości przy odbiorze i zapłacie za moduły – mówił w marcu Kwiatkowski. W raporcie, który poznała „Rzeczpospolita", NIK wyliczyła, ile to kosztowało. Zdaniem izby na system informatyczny wydano niegospodarnie 429,3 tys. zł, a na audyt 29,3 tys.

To jednak tylko część nieprawidłowości w KBW. Ogólnie „suma wydatków z naruszeniem prawa zamówień publicznych" wyniosła 4,15 mln.

Bierze się ona stąd, że w trakcie kontroli izba zbadała dziesięć przetargów KBW, a nieprawidłowości stwierdzono we wszystkich. Problemy zaczęły się, gdy w 2013 r. KBW nierzetelnie rozpisało przetarg na Platformę Wyborczą 2.0, która miała obsługiwać wszystkie wybory. „Nieudane postępowanie było przyczyną prowadzenia kolejnych postępowań, m.in. na moduły do wyborów do PE oraz wyborów samorządowych w 2014 r. w bardzo krótkich odstępach czasu uniemożliwiających rzetelne wykonanie" – pisze NIK.

W efekcie w postępowaniu na moduły do wyborów europejskich KBW popełniło błąd, nie wymagając od pracowników oświadczeń o bezstronności. Mogło to powodować sytuację korupcyjną. Z kolei z postępowania na dostawę serwerów wskutek niedbałości wykluczono najtańszego wykonawcę, naruszając dyscyplinę finansów publicznych.

W postępowaniu na moduły do wyborów uzupełniających do Senatu KBW najpierw wyznaczyło zbyt krótki termin na składanie ofert, a potem bezprawnie ingerowało w treść umów. Robiło też błędy w przenoszeniu praw autorskich. Z kolei w przetargu na feralne spoty przed wyborami samorządowymi nie skorzystano z opinii specjalistów od komunikacji społecznej.

Wyniki kontroli NIK w środę rozpatrywała w Sejmie Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich. – To, co usłyszeliśmy, jest druzgocące – powiedział wiceszef komisji Tomasz Głogowski z PO. – Niektóre sytuacje budzą uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a ogólnie miejsce miała totalna nonszalancja.

Inny wiceszef komisji, Jerzy Budnik z PO, podkreślił, że odpowiedzialności nie ponosi obecna szefowa KBW Beata Tokaj, lecz jej poprzednicy. Wdrożyła już program naprawczy. Ruszyło opracowanie strategii informatycznej i odsunięto pracowników odpowiedzialnych za komisję przetargową. Beata Tokaj mówi jednak „Rzeczpospolitej", że nie zgadza się ze wszystkimi zarzutami NIK. – Kwota na system do wyborów samorządowych była wydana nieodpowiedzialnie, a protokół odbioru został przyjęty przedwcześnie. W pozostałych postępowaniach były uchybienia, jednak trudno mówić o niegospodarności – zaznacza.

Wybory samorządowe odbyły się 16 listopada 2014 r., ale z powodu awarii systemu informatycznego wyniki poznaliśmy po tygodniu. W dodatku znacznie odbiegały od wyników sondażowych. Wpływ na to mógł mieć spot Państwowej Komisji Wyborczej wprowadzający w błąd odnośnie do książeczki do głosowania. W efekcie w listopadzie do Krajowego Biura Wyborczego wkroczyła Najwyższa Izba Kontroli.

Wstępne ustalenia prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski ogłosił pod koniec marca. Jednak to niejedyna kontrola NIK w Krajowym Biurze Wyborczym. Jak co roku zbadała ona wykonanie budżetu ministerstw i instytucji, w tym KBW. Wyniki poznała już „Rzeczpospolita".

Kontrolerzy w dużej mierze piszą w raporcie o błędach w wyborach samorządowych, o których w marcu mówił już prezes NIK. Zdaniem izby KBW nie określiło precyzyjnie wymagań systemu do obsługi wyborów, a później go dopuściło, choć źle wypadł w testach. W dodatku audyt bezpieczeństwa zamówiono dopiero na 13 dni przed wyborami.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Były szef WSI: Sędzia Szmydt? To był szpieg. Zrobiło się gorąco i się wycofał
Polityka
Lasota: Aktywizm bardziej potrzebny teraz, niż za rządów Zjednoczonej Prawicy
Polityka
Szef BBN Jacek Siewiera: Na Białorusi Szmydt będzie hodowany na polityka
Polityka
Michał Wójcik: Tomasz Szmydt? Nie znam. Przypadkowa postać
Polityka
Adam Bielan przekonuje, że nie był pomysłodawcą wyborów korespondencyjnych w Bawarii