Trybunał UE: polski podatek od sprzedaży detalicznej i węgierski podatek od reklam nie naruszają prawa Unii
Jakie przepisy unijne może to naruszać?
Chodzi o art. 107 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Zakazuje on udzielania pomocy państwowej przedsiębiorcom w sposób, który zakłóca równą konkurencję. Innymi słowy, sprzeczne z prawem unijnym jest udzielanie selektywnej pomocy z zasobów państwowych, która mogłaby prowadzić do dyskryminacji niektórych podmiotów, w wyniku której jedni przedsiębiorcy otrzymują pomoc, a inni nie. Tym aspektem prawa unijnego TSUE nie zajmował się, rozpatrując sprawę węgierskiego podatku od reklam. Tymczasem Komisja Europejska jest bardzo wyczulona na sytuacje, w których władza sprzyja finansowo jednym przedsiębiorcom, a innych pozostawia bez niej.
Dlatego wciąż jest możliwe, że KE zakwestionuje polską daninę reklamową, jeśli dojdzie do uchwalenia stosownej ustawy, a wtorkowy wyrok TSUE w węgierskiej sprawie wcale nie musi temu przeszkodzić. Poza tym, KE może zakwestionować taką daninę ze względu na ewidentne zagrożenie dla wolności prasy i swobody wypowiedzi. To przecież jedno z podstawowych praw Unii Europejskiej.
Jednak w przypadku podatku handlowego Trybunał uznał, że wyższy podatek od dużych firm nie dyskryminuje ich.
W firmach handlowych sytuacja jest nieco inna, bo nie można mówić o zagrożeniach dla wolności obywatelskich. Trzeba jeszcze zauważyć, że progresywny podatek, o który toczył się spór, to tzw. progresja szczeblowa. Wyższą stawkę płaci się tylko od nadwyżki obrotu ponad określony próg. Gdyby płacono wyższą stawkę od całości obrotu po przekroczeniu określonego, to rzeczywiście mogłoby być dyskryminujące. Trybunał uznał jednak, że więksi gracze na rynku handlu detalicznego mają większą zdolność płatniczą i korzystają z tzw. efektu skali. Ten ostatni pozwala im osiągać zyski relatywnie mniejszym kosztem (im większa skala przychodów, tym mniejszy koszt jednostkowy), a zatem wyższa danina tylko wyrównuje ich szanse.