Handel fakturami i kosztami podatkowymi to nadal powszechny proceder w polskim obrocie gospodarczym. O jego skali można się przekonać, wpisując do internetowej wyszukiwarki frazy „dam koszty" czy „sprzedam koszty". Wyniki wyszukiwania idą w miliony. Nieuczciwe firmy nie stronią też od nowoczesnych form marketingu i bez oporów rozsyłają swoje oferty mailingiem.
Przedsiębiorcy, na których skrzynki e-mailowe trafiają takie rewelacyjne sposoby na oszczędności podatkowe, powinni się poważnie zastanowić. Odpowiedź na taką ofertę to prosta droga do kłopotów, przede wszystkim z fiskusem. Przekonała się o tym podatniczka, która uległa pokusie i w piątek przegrała w Naczelnym Sądzie Administracyjnym spór o koszty.
W sprawie chodziło o faktury dokumentujące zakup paliwa. Firma kobiety świadczyła m.in. usługi transportowe. Fiskus przyjrzał się jej rozliczeniu PIT za 2008 r. i nie uwzględnił w kosztach faktur na prawie 800 tys. zł. Urzędnicy nie mieli wątpliwości, że były to lewe, czyli tzw. puste, faktury, które kosztów nie pozwalają odliczać.
AAA faktury produkuję
Okazało się, że jedna z firm, która je wystawiła, powstała tylko po to, żeby je fabrykować. Jej prezes przyznał też, że opublikował ogłoszenie „dam koszty". Zgłaszali się właściciele firm i pośrednicy, którzy brali od niego faktury, m.in. na paliwo. Wśród „klientów" spółki była też podatniczka. Za wystawione faktury brał prowizję od 5 do 10 gr za litr paliwa. Znalazł nawet sposób na płatności przelewem. Pieniądze wpłacone na konto zwracał, zostawiając sobie tylko prowizję.
Kobieta nie zgadzała się z tymi zarzutami. Podkreślała, że fiskus nie kwestionował wykonania przez jej firmę usług transportowych. A skoro tak, to przecież musiała kupować paliwo.