Pracownicy Google jasno dali już do zrozumienia, że nie podoba im się pomysł stworzenia specjalnej wyszukiwarki na rynek chiński. Wyszukiwarka, która miałaby w Państwie Środka rywalizować z Baidu, tworzona jest w ramach projektu Dragonfly. Pracownicy giganta pisali w liście otwartym, że „Google musi porzucić Dragonfly” i że przyłączają się do Amnesty International w wezwaniu do anulowania projektu stworzenia ocenzurowanej wyszukiwarki na rynek chiński. List ten już miał zostać podpisany przez ponad 500 pracowników Google.

Czytaj także: Google walczy ze stereotypami w nowej funkcji AI. Nie będzie „jej” i „jego”

Wyrażane podpisem poparcie to nie wszystko. Pracownicy Google, w którym brak jest związków zawodowych, stawiają etyczne działanie tak wysoko, że gotowi są nawet strajkować. Ruszyła już nawet zbiórka środków na wypłaty dla strajkujących lub dla tych, które odeszły z firmy po aferze związanej z Dragonfly. Zbiórkę zainicjowała Fong Jones, aktywistka społeczna, która w parę godzin zebrała ponad 100 tysięcy dolarów na ten cel. Były pracownik Google, Jack Poulson, który zrezygnował w sierpniu z pracy w związku ze swoimi wątpliwościami co do projektu Dragonfly zadeklarował dorzucenie 10 tys. dolarów. Pieniądze, jak informuje serwis CNBC, jawnie dorzucają też obecni pracownicy Google.

Afera Dragonfly ujawniła także, że część pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo była pomijana przez szefostwo przy informacjach i podejmowaniu decyzji związanych z projektem.

Działalność pracowników giganta to dość rzadki przypadek naciskania na pracodawcę w celu rezygnacji z wątpliwych etycznie działań, które wszelako mogą przynieść zysk i zapewnić pracę zatrudnionym. Pracownicy Google najwyraźniej bardziej cenią sobie prywatność i prawa człowieka. Na razie nie widać negatywnych skutków groźby akcji strajkowej na kurs akcji spółki.