Rz: Chociaż zewsząd słyszy się, że sytuacja polskich szpitali jest fatalna, pan mówi o powodach do zadowolenia.
Sławomir Gadomski: Sytuacja wciąż nie jest zadowalająca, niemniej się poprawia, ponieważ maleją zobowiązania wymagalne placówek. Owszem, zadłużenie ogółem rośnie. Od 2005 r. do 2015 r. utrzymywało poziom 10 mld zł, a od trzech lat rośnie – do 11,8 mld zł po pierwszym kwartale 2018 r. Nie jest to jednak zjawisko negatywne, ponieważ działalność szpitali mierzona przychodami wzrosła znacznie bardziej. Zobowiązania szpitali rosną znacznie wolniej niż skala ich funkcjonowania, która jest miernikiem ich rozwoju. Im większa skala działalności, tym większe zobowiązania ogólne, które szpitale zwykle spłacają na bieżąco. Są to między innymi faktury za leki czy usługi.
Maleją za to zobowiązania wymagalne. Dlaczego?
Bo, wbrew powszechnej opinii, sytuacja szpitali się poprawia. Z blisko 5,9 mld zł w 2004 r. zobowiązania wymagalne spadły do dzisiejszych 1,47 mld zł. Pocieszająca jest także ich struktura. Szpitale nie są już zadłużone w parabankach. 54 proc. zobowiązań stanowiły należności za materiały opatrunkowe, a 7 proc. za sprzęt. Jeszcze lepiej sytuację szpitali odzwierciedlają dane dotyczące straty netto. W 2013 r. wykazywało ją 33 proc. szpitali, a w 2017 r. już tylko 26 proc. Poprawia się również EBIDTA (earnings before interest, taxes, depreciation and amortization), czyli strata netto po uwzględnieniu odsetek czy amortyzacji, pokazująca przepływy pieniężne oraz bilansowanie się na przepływach. W 2013 r. ujemną EBIDTA miało 13 proc. jednostek, obecnie to już tylko 9 proc. Najważniejsze jest jednak to, że dziś 73 proc. wszystkich SPZOZ w ogóle nie ma zobowiązań wymagalnych, a to oznacza, że swoje rachunki reguluje na bieżąco.
Co sprawia, że pozostałe placówki nie radzą sobie z zadłużeniem?