Rz: Przez napięty harmonogram prac Sejmu wielu posłów będzie musiało poszukać sobie innych rekolekcji adwentowych, bo te poselskie na pewno nie wszystkich w tym roku zadowolą – mają być o 7.30 w niewielkiej sejmowej kaplicy. Czy w adwencie Polacy uprawiają tzw. churching, czyli wędrują po różnych kościołach w poszukiwaniu najciekawszych rekolekcji?
Ewa K. Czaczkowska: Mieszkańcy dużych miast rzeczywiście często poszukują dla siebie odpowiednich kościołów. Motywów jest z pewnością wiele. Są kościoły, do których ludzie przyjeżdżają z całego miasta, bo w nich dobrze się czują, bo odpowiada im duchowość zgromadzenia, które prowadzi parafię. Znaczenie ma to, co i jak mówi ksiądz na kazaniu, ale również cała liturgia, jej oprawa, czyli np. ładny śpiew. Dla wielu ma to duże znaczenie, dlatego gotowi są jechać dalej od własnej parafii.
Dlaczego rekolekcje tak często prowadzone są przez przyjezdnych księży?
Adwent i Wielki Post, bo głównie wtedy odbywają się rekolekcje, to szczególne okresy, które mają nas przygotować do najważniejszych chrześcijańskich świąt. Dlatego, chcąc w szczególny sposób przygotować do tego wiernych, zaprasza się kaznodziejów, którzy z założenia mówią lepiej, a na pewno inaczej niż księża parafialni. Poza tym zaproszenie specjalnego rekolekcjonisty ma podkreślać wyjątkowość tego okresu. Choć, oczywiście, nie zawsze się to sprawdza, bo nie zawsze inny rekolekcjonista rzeczywiście mówi lepiej niż księża z parafii, co zresztą sama kiedyś miałam okazję zaobserwować...
Rekolekcje prowadzone przez najbardziej znanych rekolekcjonistów zazwyczaj są oblegane.