Liczba potwierdzonych wynikami badań przypadków koronawirusa w Polsce wzrosła do 45 031. Ministerstwo Zdrowia poinformowało w czwartek o rekordowych 615 nowych zakażeniach i śmierci 15 osób, u których stwierdzono SARS-CoV-2. Liczba ofiar epidemii w Polsce wynosi 1 709.
Dowiedz się więcej: Po raz pierwszy ponad 600 zakażeń w ciągu doby
- Zachodnia Europa wraca do noszenia maseczek, we Włoszech za nienoszenie maseczek jest grzywna w wysokości 400 euro. I te grzywny są zasądzane. A u nas tego nie ma, bo każdy może się wytłumaczyć: że się źle czuje w maseczce, że choruje na astmę. I mamy taki problem, że większość społeczeństwa maseczek nie nosi - ocenił dr Tomasz Dzieciątkowski, zwracając uwagę na problem nienoszenia przez Polaków maseczek.
- Na ulicy jeszcze można było to noszenie maseczek kontrolować. A w sklepach i galeriach handlowych już nikt tego nie sprawdza. Otwarły się więc nie tyle drzwi do nienoszenia maseczek, a formalne wrota. Nie ma też narzędzia egzekwowania grzywien, które powinny być zasądzane za łamanie obostrzeń - zauważył w rozmowie z Onetem wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dr Dzieciątkowski zaznaczył, że „prawdopodobieństwo zarażenia się koronawirusem w przestrzeni otwartej jest daleko mniejsze niż w przestrzeni zamkniętej”. - Ruch powietrza rozprasza cząsteczki wirusa i na ulicy faktycznie trudniej się jest zakazić, ale zdjęcie maseczek nadal jest błędem, bo wchodząc z ulicy do sklepu, tramwaju, czy metra trzeba pamiętać, by maseczkę założyć i ludzie o tym niestety zapominają. Jest też w nas taki wstyd, by kogoś upomnieć, że nie ma maseczki. Albo można spotkać się z agresją, gdy kogoś upominamy - wyliczał.