W Polsce działa dziś 377 powiatowych inspektoratów nadzoru budowlanego, 16 wojewódzkich oraz jeden urząd centralny – Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. I na każdym poziomie są takie same problemy: niskie wynagrodzenia, brak wystarczającej liczby wykształconych pracowników, duża fluktuacja kadr i zbyt wiele – w porównaniu z zasobami – zadań do wykonania.
W przypadku PINB-ów na 2420 etatowych pracowników niewiele ponad połowa ma uprawnienia budowlane. Na poziomie wojewódzkim nie jest lepiej. Na 522 zatrudnionych uprawnienia mają 213 osoby. A uprawnienia są niezbędne do przeprowadzania obowiązkowych kontroli.
W przypadku poziomu wojewódzkiego w grę wchodzi jeszcze odpowiedzialność inspektorów za duże, skomplikowane i często strategiczne obiekty: drogi krajowe i wojewódzkie, inwestycje kolejowe, lotniska czy obiekty hydrotechniczne.
Tymczasem – jak podkreślał w środę w Sejmie Norbert Książek, główny inspektor nadzoru budowlanego – rąk do pracy dramatycznie brakuję. Przykład? – W województwie opolskim w 2017 r., pomimo przeprowadzonych 19 naborów na stanowisko starszego inspektora ds. budownictwa hydrotechnicznego i kolejowego, nie udało się uzupełnić zatrudnienia – mówił Książek.
Kadra urzędnicza WINB-ów również się starzeje. Do końca 2019 r. 43 proc. osób z uprawnieniami budowlanymi nabędzie prawo do świadczenia emerytalnego. To więc ostatni moment na poprawę funkcjonowania inspektoratów i próbę odmłodzenia kadr.