Na wokandę sądową coraz częściej trafiają sprawy, w których roszczenie jest oparte na twierdzeniu, że wobec pracownika czy pracownicy naruszono zasadę równego traktowania z uwagi na molestowanie seksualne, jakiego miał się dopuścić inny zatrudniony, najczęściej przełożony. Sprawy tego typu zwykle nie są oczywiste. Osoba, która chce dochodzić odszkodowania, musi spodziewać się tego, że sądy będą z wielką skrupulatnością badać wszystkie okoliczności sprawy, ze szczególnym uwzględnieniem zażyłości czy stosunków emocjonalnych, jakie panowały pomiędzy pokrzywdzoną pracownicą (pracownikiem) a wskazanym sprawcą molestowania. Ustaleniu faktów z tym związanych służą wówczas nie tylko wszelkie nośniki informacji zawierające korespondencję między molestowanym i molestującym, ale też zeznania świadków, stron oraz inne dowody.
Czytaj także: #MeToo w zakładzie pracy, czyli molestowanie seksualne przez szefa
Wykazanie zaistnienia zachowań o charakterze seksualnym nie zawsze wystarczy do tego, aby uzyskać odszkodowanie od firmy. Jeśli osoba powołująca się na molestowanie nie wykaże, że działo się to bez jej przyzwolenia, szanse na wygranie sprawy będą bardzo małe. Świadczy o tym także jedno z najnowszych orzeczeń Sądu Najwyższego dotykających tej problematyki – wyrok z 7 listopada 2018 r. (II PK 229/17, OSNP2019/4/46).
Sąd Najwyższy przypomniał w nim, że w art. 183a § 6 kodeksu pracy ustawodawca zamieścił definicję legalną molestowania seksualnego, stanowiącego dyskryminowanie ze względu na płeć. Zgodnie z tym przepisem, molestowaniem seksualnym jest każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery. Na to zachowanie mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy.
Wystarczą słowa
Zarówno dla osób chcących powołać się na ten przepis, jak i szefów broniących się przed takimi zarzutami istotne jest to, że aby zachowanie sprawcy można było zakwalifikować jako molestowanie, nie musi dojść do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z ofiarą. Przyjmuje się, że molestowanie może przybrać formę słowną i obejmować wyłącznie elementy werbalne (np. komentarze czy uwagi odnoszące się do sfery seksualnej). Zdaniem Sądu Najwyższego mogą to być również zachowania o charakterze pozawerbalnym, niezwiązane jednak z kontaktem fizycznym z ciałem molestowanego (np. pokazywanie obrazów o podtekście seksualnym, eksponowanie przedmiotów o tematyce seksualnej, sugestywne spojrzenia).