BusinessEurope, organizacja reprezentująca interesy prywatnych przedsiębiorstw w UE, przedstawiła w poniedziałek strategię handlową dla Unii na XXI w. Europejski biznes zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele zawdzięcza wolnemu handlowi i otwarciu na świat, który jest jednym z fundamentów wspólnego rynku. Dlatego apeluje o więcej umów o wolnym handlu z kolejnymi partnerami, o reformę Światowej Organizacji Handlu (WTO), o równe zasady gry z Chinami, ale też o ochronę interesów wobec prowokacyjnej polityki USA.

Otwartość Europy

UE posiada najwięcej umów o wolnym handlu i jeśli zakończy wszystkie toczące się w tej chwili negocjacje, to będzie miała porozumienia prawie ze wszystkimi krajami i regionami. Ostatnie znaczące umowy to te podpisane z Koreą Południową, Japonią i Singapurem. – Liczymy teraz na szybką ratyfikację wynegocjowanych porozumień z Wietnamem i Meksykiem – powiedział Markus Beyrer, dyrektor generalny BusinessEurope. Przedsiębiorcy apelują też o szybkie rozpoczęcie negocjacji z Australią, Nową Zelandią, krajami ASEAN oraz o modernizację umowy z Chile. W wielu przypadkach modernizacja jest konieczna, bo dzisiejsze umowy o wolnym handlu to dokumenty znacznie bardziej skomplikowane niż te podpisywane w przeszłości. Zniesienie ceł na towary to tylko niewielka ich część. Kluczowe staje się uwolnienie przepływu usług, ochrona własności intelektualnej, dopuszczenie do przetargów publicznych. Obecnie coraz większą rolę odgrywają też bariery w przepływie danych i właśnie o negocjowanie komponentów cyfrowych apelują przedsiębiorcy.

Więcej niż umowa dwustronna

Dla handlu wielostronnego kluczowe jest właściwe funkcjonowanie WTO w tym tak ważna zdolność rozwiązywania sporów. A do tego potrzebna jest reforma blokowanego obecnie Organu Apelacyjnego. – Jeśli nie nastąpi ona do końca roku, to wielostronny system handlowy może się zawalić – uważa BusinessEurope. W tym celu UE musi się porozumieć z USA. Ale WTO to niejedyny problem na linii UE–USA. Kolejny to karne cła na stal i aluminium oraz groźba wprowadzenia podobnych na samochody. Wreszcie problemem dla firm stają się coraz bardziej rozbieżne reżimy sankcyjne wobec Iranu, Kuby i Rosji. Chodzi przede wszystkim o to, że przedsiębiorstwa europejskie stają się ofiarami sankcji, bo Amerykanie karzą wszystkie firmy łamiące zakazy, również te z UE. Grożą zamykaniem ich biznesów w USA, a przede wszystkim blokowaniem rozliczeń. A dziś w handlu międzynarodowym walutą numer 1 jest dolar. – Coraz większy wpływ na biznes europejski ma polityka zagraniczna państw trzecich – uważa BE. I popiera inicjatywy ochrony europejskich interesów, takie jak próby wzmocnienia międzynarodowego znaczenia euro czy znalezienia alternatywnych, niezależnych od USA, systemów rozliczeń międzynarodowych. To jest wysiłek na lata, muszą w tym brać udział również instytucje finansowe.

Unijni przedsiębiorcy wiążą duże nadzieje z zaskakująco pozytywnymi wynikami ostatniego szczytu UE–Chiny, gdzie Pekin po raz pierwszy oficjalnie zgodził się pracować nad ograniczeniem subsydiów. – Najtrudniejsze w naszych relacjach są subsydia przemysłowe, ograniczenia dla inwestycji, wymuszony transfer technologii. Chiny muszą przestać twierdzić, że są krajem rozwijającym się – powiedział Beyrer.