Sklepy wprowadzają własne bezwzględne zasady obsługi klientów w czasie zarazy. Ci bez maseczek nie zrobią zakupów. Zbuntowani muszą się liczyć z wizytą policji, straży miejskiej lub inspektora sanepidu i mandatem. Kwoty wynoszą od 500 zł do 30 tys. zł – w zależności od tego, kto wymierzy karę.
Ministerstwo Zdrowia obiecuje, że przygotuje przepisy, na mocy których sklepy dostaną dodatkowe uprawnienia, by nie obsługiwać osób bez maseczek. Na razie podpowiada, by wykorzystywać już obowiązujące. Mowa o § 19 rozporządzenia z 19 czerwca br. Nakłada on obowiązek zakrywania, za pomocą odzieży lub jej części, maski, maseczki, przyłbicy albo kasku ochronnego, ust i nosa w miejscach ogólnodostępnych – obiektach handlowych lub usługowych, placówkach handlowych lub usługowych czy targowiskach.
Czytaj także: Klienci bez maseczek nie zrobią zakupów. Grożą też kary
Resort twierdzi, że pracownik obiektu handlowego ma dodatkowo, na gruncie obowiązujących przepisów prawa cywilnego, możliwość odmowy sprzedaży. Powinno być to oceniane z punktu widzenia zasad współżycia społecznego. – Sklep ma prawo odmówić obsługi klientowi, który nie respektuje obowiązku zasłaniania ust i nosa – uważa MZ. Taka odmowa jest uzasadniona i nie łamie art. 135 kodeksu wykroczeń mówiącego o tym, że kto bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży, podlega karze grzywny.
Stanowisko resortu popiera Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji. O zasłanianie twarzy apeluje Polska Izba Handlu.