Andrzeja J., przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego w latach 2011–2016, i sześciu byłych wysokich urzędników tej instytucji zatrzymało w czwartek CBA na polecenie szczecińskiej prokuratury, która od 2016 r. prowadzi trzecie w kraju śledztwo w sprawie afery SKOK Wołomin. Prokuratura zarzuca im niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w wielkich rozmiarach na szkodę Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i depozytariuszy.
Wśród zatrzymanych jest Wojciech K. – były wiceszef KNF, który w kwietniu 2014 r. został pobity na zlecenie grupy przestępczej wyprowadzającej środki ze SKOK. Dlaczego? Bo KNF chciał powtórnie skontrolować jak wdrażany jest program naprawczy. K. znany był też z ostrej retoryki wobec SKOK. Inny zatrzymani to byli szefowie i wiceszefowie komórek w KNF.
Wszyscy usłyszą zarzut z art. 231 kodeksu karnego. W tym z surowszego § 2 k.k. dotyczącego niedopełnienia obowiązków „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej" przez inną osobę (za co grozi do dziesięciu lat więzienia). Skorzystać miała na tym grupa przestępcza działająca w SKOK, także wśród członków i kierownictwa, która od 2009 r. drenowała środki kasy.
SKOK Wołomin upadł w grudniu 2014 r. i zostawił rekordowe 3 mld zł zobowiązań. W raporcie KNF na temat diagnozy upadku SKOK Wołomin jest zdanie, że „zorganizowana grupa przestępcza dokonała przestępstwa na skalę dotychczas niespotykaną w systemie finansowym". Rząd PO–PSL chciał objąć nadzorem państwa SKOK-i już w 2009 r., ale ustawę zawetował ówczesny prezydent Lech Kaczyński. Udało się to dopiero pod koniec 2013 r. Dzięki temu depozytariuszy SKOK Wołomin uratował Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Dlaczego – zdaniem prokuratury – kontrola KNF była niedostateczna? Według nieoficjalnych informacji co najmniej o rok za późno wprowadzono komisarza. – Zwlekano z podjęciem decyzji, które zapobiegłyby gigantycznym stratom – mówił w czwartek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, dodając, że przez zaniechania doszło do gigantycznych wyłudzeń kredytów.