Sobotnia demonstracja Obozu Narodowo-Radykalnego w Białymstoku spotkała się z oburzeniem niektórych środowisk opiniotwórczych. Nie omieszkały one wytknąć lokalnej kurii, że ta pozwoliła na odprawienie w tamtejszej katedrze mszy w intencji organizacji, uważanej przez nie za faszystowską.
Można było odnieść wrażenie, że marsz ONR wywołał panikę. Biuro do spraw współpracy międzynarodowej Politechniki Białostockiej miało zaapelować do zagranicznych studentów z programu Erasmus, by w sobotę nie opuszczali swoich pokoi, strasząc ich tym samym widmem ekscesów.
Ostatecznie obyło się bez aktów przemocy. Gdyby do nich doszło, państwo powinno bezwzględnie wkroczyć do akcji, by ukarać przestępców.
Niemniej świątynia katolicka stała się miejscem, w którym został wyrażony stanowczy sprzeciw wobec polityki imigracyjnej Unii Europejskiej. Homilię wygłosił ks. Jacek Międlar, duszpasterz ONR, który swoimi politycznymi deklaracjami wzbudza kontrowersje. Znany jest z ostrych, niepoprawnych politycznie wypowiedzi na temat islamu, padających w kontekście sporu o uchodźców. I tym razem nie przebierał w słowach, wzywał do „chemioterapii" dla „ogarniętej złośliwym nowotworem" Polski.
Władze kościelne znalazły się w kłopotliwej sytuacji. Dopuściły bowiem do manifestacji w katedrze poglądów, które nie sposób wpisać w głoszenie Ewangelii. Kuria białostocka przeprosiła za incydent. Stanowisko zajął też przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki, który wyraził dezaprobatę dla promowania w świątyni katolickiej idei obcych chrześcijaństwu.