KO oficjalnie rozpoczęła swoją kampanię samorządową na spotkaniu w Terminalu Kultury na warszawskim Gocławiu. I nie przez przypadek Donald Tusk w swoim przemówieniu nawiązywał do kampanii samorządowej w Warszawie – zarówno tej w 2024 roku, jak i tej w 2018 roku, gdy z Patrykiem Jakim wygrał Rafał Trzaskowski. Jednak najważniejszym celem i wątkiem w przemówieniu lidera PO było podkreślenie znaczenia samorządowych wyborów. Tusk zachęcał i mobilizował wyborców, by nie bagatelizowali tych wyborów. I podkreślał ich znaczenie jako elementu walki ze złem. – Każde zaniechanie, każda chwila zwątpienia, jak w takiej niemalże biblijnej mądrości, każda chwila obojętności natychmiast pozwala złu na nowo triumfować – powiedział Tusk. KO chce utrzymać impet, który ma po wyborach 15 października.
Wybory 7 kwietnia będą pierwszym testem zarówno dla koalicji rządzącej, jak i dla PiS. Tusk doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ale również z tego, że w polityce funkcjonuje coś takiego jak „impet”. I 7 kwietnia koalicja rządząca, a przede wszystkim Platforma Obywatelska, musi impet z 15 października kontynuować. To oznacza przede wszystkim dbanie o to, by frekwencja w tym dniu była możliwie jak najwyższa i nikt nie osiadł na laurach. To mocno wybrzmiewało w przemówieniu przewodniczącego Platformy. Nowy rząd Tuska od dnia zaprzysiężenia działa na kilku poziomach, by tę mobilizację utrzymać. Po pierwsze, to działania zmierzające do wszechstronnego rozliczenia PiS, zarówno w ministerstwach, jak i poprzez komisje śledcze. Po drugie, to ostre i zdecydowane cięcie w mediach publicznych, co było jedną z flagowych obietnic w ubiegłorocznej kampanii wyborczej. Decyzje w sprawie mediów publicznych pokazały sprawczość nowego rządu. Warto też odnotować, że jak do tej pory koalicja rządząca nie podjęła decyzji w takich kwestiach jak np. aborcja czy związki partnerskie. To z jednej strony może budzić niecierpliwość części elektoratu, ale z drugiej – sprawia, że rząd nie jest uwikłany w światopoglądowy spór. Wszystko wskazuje na to, że do wyborów samorządowych żadne takie decyzje nie zapadną. I to też element strategii, w której KO ma sięgać po jak najszerszą część elektoratu przed wyborami samorządowymi, a później europejskimi. Celem jest zwycięstwo: nie tylko przejęcie władzy w jak największej liczbie sejmików, ale też pierwsze miejsce w wynikach – nad PiS. Co już zresztą się materializuje w kolejnych sondażach. KO ma swój impet – pytanie tylko, czy dowiezie go do 7 kwietnia.
Wybory prezydenta Warszawy. Rafał Trzaskowski faworytem
Drugim mówcą w trakcie sobotniej konwencji był prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który w swoim przemówieniu mówił m.in. o swojej wizji miasta i o tym, że w jego centrum powinny być sprawy zwykłych ludzi. Co ciekawe, Donald Tusk nawiązał w sobotę do kandydata PiS w Warszawie, sugerując, że PiS testuje w ten sposób swojego kandydata przed wyborami prezydenckimi.
Czytaj więcej
Musimy wygrać wybory samorządowe we wszystkich regionach, żeby zakończyć erę populizmu, która nastała pod rządami PiS – mówił podczas konwencji wyborczej Koalicji Obywatelskiej wiceszef Platformy Obywatelskiej i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Nie ma żadnych wątpliwości, że Trzaskowski jest faworytem w wyborach w Warszawie. Pytanie tylko, czy wygra w I czy w II turze. To dla politycznej przyszłości prezydenta ważna kwestia. Bo też obecnie Trzaskowski jest głównym pretendentem do kandydowania w wyborach na prezydenta w 2025 roku ze środowiska Koalicji Obywatelskiej. Przyszłoroczne wybory mogą być domknięciem całego cyklu dla obecnie rządzących. Dlatego staje się zrozumiałe, dlaczego kampania KO rozpoczyna się w Warszawie. I dlaczego Trzaskowski musi zadbać o maksymalizację swojego wyniku 7 kwietnia. Dla niego droga do Pałacu Prezydenckiego wiedzie właśnie przez stolicę.