Musisz iść na wojnę z prezydentem, którego masz. Jeśli naprawdę uważasz, że Iran nie może zdobyć broni atomowej, to w końcu mamy szansę, aby dokończyć robotę” – przyznał niedawno na łamach „The New York Times” Bill Kristol, jeden z ojców założycieli współczesnego neokonserwatyzmu. Zaraz dodał: „W ostatnich latach nie wspierałem działań Benjamina Netanjahu. Ale wspieram izraelski atak na irański program nuklearny. Nie byłem i nie zamierzam być zwolennikiem Donalda Trumpa. Ale życzę prezydentowi i jego administracji sukcesów w tym kryzysie”.
Czyżby te słowa oznaczały zbliżenie między neokonserwatystami a ruchem MAGA, na czele którego stoi Trump? Pewnie do tego długa droga, ale fakt, że obecny prezydent zaangażował się w konflikt na Bliskim Wschodzie – mimo wielokrotnych zapewnień o niechęci do zagranicznych interwencji – dowodzi, że także jego administracja nie porzuciła ostatecznie planów „zmiany reżimu” w Iranie i pozostałych państwach regionu.
Zabawne, że jeszcze w maju amerykańskie media pisały o ostatecznym zmierzchu neokonserwatyzmu. Nie kto inny jak sam Donald Trump podczas swojej wizyty w państwach Zatoki Perskiej skrytykował swoich poprzedników, którzy jego zdaniem „uznawali za naszą powinność przyglądanie się duszom zagranicznych przywódców i wykorzystywanie amerykańskiej polityki do zadośćuczynienia za ich grzechy”. Tymczasem, jak podkreślał prezydent, „narodziny współczesnego Bliskiego Wschodu to nie efekt działania »budowniczych narodów« (nation-builders), neokonserwatystów czy liberałów nieszukających zysków (non-profit liberals), ale samych narodów zamieszkujących ten region”.
„Ostatecznie, tak zwani budowniczowie narodów, więcej zniszczyli niż zbudowali” – podsumowywał Trump. „Interwencjoniści angażowali swoje wysiłki w złożone społeczeństwa, których tak naprawdę nie rozumieli”.
Słowa te szybko poszły w niepamięć, a uwaga światowych mediów skupiła się przede wszystkim na boeingu 747 ofiarowanym Trumpowi przez Katar. Jednak uważni obserwatorzy odebrali przemówienie prezydenta jako symboliczne zerwanie z neokonserwatyzmem, który przez ponad dwie dekady wyznaczał ramy amerykańskiej polityki zagranicznej. Wydawało się, że rozpoczyna się nowy etap w relacjach Waszyngtonu z Bliskim Wschodem, oparty nie na ideologicznych przesłankach, lecz na współpracy handlowej. Potwierdzeniem nowego otwarcia miał być kontrakt na dostawę ponad 200 boeingów dla Qatar Airways czy zniesienie amerykańskich sankcji wobec odradzającej się Syrii . Tę ostatnią decyzję Trump podjął przy głośnym sprzeciwie Izraela.