– Jeśli nie będzie odpowiedniej liczby ochotników, to będziemy zmuszeni przywrócić pobór – zapowiedział kilka tygodni temu Boris Pistorius, niemiecki minister obrony. Zgodnie z zobowiązaniami natowskimi, Niemcy w najbliższych latach powinni zwiększyć liczebność swojej armii o ok. 80 tys. żołnierzy. Obecnie mają ich ok. 180 tys.
Coraz głośniejsze rozmowy o możliwym przywróceniu poboru zaczynają niepokoić niemiecki biznes. Jak podaje Financial Times, Steffen Kampeter, dyrektor BFA, największego niemieckiego związku pracodawców, przestrzega, że wojsko będzie konkurować o ludzi z rynkiem cywilnym. – Musimy rozszerzyć system rezerwistów. Ale tylko silna gospodarka może to umożliwić – przekonuje Kampeter.
Warto przypomnieć, że nasz zachodni sąsiad od lat ma problemy z rekrutacją odpowiedniej liczby pracowników, co nie zmienia faktu, że wśród krajów OECD niemieccy pracownicy należą do tych pracujących najmniejszą liczbę godzin w tygodniu.
Czytaj więcej
Holendrzy sfinalizowali zakup 46 czołgów Leopard 2A8. Ostatnie dostawy za… 6 lat, ale to ten czoł...
Niemcy, podobnie jak Polska, zaniechali poboru kilkanaście lat temu, ale obecnie pracują nad modelem, który ma Bundeswehrze zapewnić większą liczbę ochotników. Wprowadzenie zbyt radykalnych rozwiązań godzących w biznes może być dla kanclerza Friedricha Merza, który pozycjonuje się jako człowiek biznesu, bardzo trudne.