Jak panowie oceniają dość nagłą podwyżkę akcyzy na alkohole i wyroby tytoniowe?
Szymon Parulski: Rzeczywiście, nastąpiło to dość nieoczekiwanie. Zamiast zapowiadanej 3-procentowej podwyżki następuje 10-procentowa. Przez pięć lat na te wyroby w ogóle podwyżek nie było. Sytuacja świadczy o tym, że państwo nie prowadzi polityki akcyzowej, bo stawki się zmienia, gdy pojawiają się doraźne potrzeby budżetowe. A przecież można inaczej.
W jaki sposób?
SP: Unijne przepisy pozwalają na daleko idącą regulację popytu na wyroby akcyzowe. Dopuszczalne jest wsparcie określonych produktów np. regionalnych napojów fermentowanych typu cydr czy wina owocowe. Możliwe jest także ograniczenie popytu na te produkty, które mogą powodować negatywne skutki zdrowotne. A jak? Prosto - albo poprzez obniżkę stawki na preferowane wyroby a podwyżkę lub wręcz wprowadzenie dodatkowego podatku na te, które wywołują kontrowersje, chociażby tzw. małpki czy tanie napoje „piwopodobne". Inne państwa UE szeroko korzystają z tej swobody – w Polsce też można akcyzą uporządkować ten czy inny rynek.
Kto nie pije i nie pali, pewnie nie odczuje tej podwyżki. Ale ktoś kto ogrzewa swój dom olejem opałowym, już wkrótce będzie musiał się zarejestrować w elektronicznym systemie, by nie płacić znacznie więcej za ów olej. Czy to tylko biurokracja?