Część samorządów, zamiast zamykać nierentowne szkoły lub po prostu ich nie otwierać, przyciąga dzieci spoza terenu. Subwencja oświatowa, a więc pieniądze na prowadzenie szkół, idzie bowiem za uczniem. W ten sposób walczą z niżem demograficznym.
Z miasta na wieś
Do szkoły podstawowej w Uhercach Mineralnych (woj. podkarpackie), prowadzonej przez gminę Olszanica, przyjeżdżają uczniowie z oddalonego o 6 km Leska.
– Oferujemy dobre warunki. Dzieci uczą się w nieprzepełnionych klasach, jeżdżą na narty, basen i zagraniczne wyjazdy studyjne. Mają dobre wyniki w nauce. Ponad 40 dzieci z Leska uczęszcza do naszej szkoły – mówi Robert Petka, zastępca wójta gminy.
Podwarszawski Halinów, aby zapewnić finansowanie gimnazjum, które chciał otworzyć, utworzył klasę dwujęzyczną. Chętnych nie brakuje.
– W tej chwili kilkunastu uczniów z sąsiednich gmin dojeżdża do szkoły w Brzezinach, a dzieci, które jeździłyby do szkół dwujęzycznych w Warszawie, mają taką ofertę edukacyjną na miejscu. Dzięki przekształceniu szkoły podstawowej w zespół szkolno-przedszkolny, w którego skład weszło gimnazjum dwujęzyczne, liczba uczniów zwiększyła się ponaddwukrotnie. Dla rodziców atrakcyjne jest miejsce, w którym mają przedszkole, szkołę podstawową i gimnazjum – mówi Katarzyna Targońska, kierownik Referatu Edukacji i Polityki Społecznej Urzędu Miejskiego w Halinowie. I dodaje, że dzięki takim zabiegom koszty utrzymania ucznia znacząco spadły, a gmina nie musi dokładać do gimnazjum z własnej kieszeni.