[b]W reportażu o Jarosławie Iwaszkiewiczu, który w poniedziałek o 11.55 przypomni TVP Kultura, powraca temat Stawiska. Jak udało się stworzyć w nim w czasie wojny azyl dla wielu Polaków i Żydów?[/b]
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/55361,524617_Iwaszkiewicz___pan_na_Stawisku.html] Czytaj też: Pan na Stawisku [/link][/wyimek]
[b]Maria Iwaszkiewicz:[/b] Stawisko było jakimś fenomenem. Podczas okupacji moi rodzice, a zwłaszcza mama, musieli sporo się natrudzić, by znaleźć tu miejsce dla wielu ludzi, którzy prosili o pomoc i schronienie. Pamiętam, jak w czasie powstania warszawskiego do stołu zasiadało 40 osób. A trzeba było znaleźć dla nich jedzenie, spanie. Co więcej, pod koniec wojny, podczas ostrej zimy ojciec zorientował się, że dozorca majątku ukrywa przed Rosjanami w składziku czterech starych schorowanych żołnierzy Wehrmachtu. Kiedy zapytał dozorcę: "Nie boisz się?", 0n odpowiedział: "To przecież też ludzie".
[b]Dlaczego pani zdaniem Niemcy nie robili rewizji w Stawisku?[/b]
Rodzice świetnie mówili po niemiecku. Gdy pojawiał się na ulicy patrol, nie przechodzili na drugą stronę, tylko szli w jego kierunku. Ta pewność zawsze im pomagała. Stawisko nie należało ani do Brwinowa, ani do Podkowy. Kiedy Niemcy przeprowadzali rewizję w jednym albo drugim mieście, nasz majątek jakoś się ostał. Raz była rewizja, ale na szczęście niczego nie znaleziono.